Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Kryształy żywiołów - fragment trzeci
dodano 30.01.2007
Wiele lat wcześniej, w dniu pierwszego treningu bojowego w Akademii, było bardzo gorąco. Piasek na arenie prażył w stopy dwudziestu uczniów stojących w szeregu, którzy oprócz lekkich, szarych szat oraz cienkich sandałów nic nie mieli na sobie.
Wiele lat wcześniej, w dniu pierwszego treningu bojowego w Akademii, było bardzo gorąco. Piasek na arenie prażył w stopy dwudziestu uczniów stojących w szeregu, którzy oprócz lekkich, szarych szat oraz cienkich sandałów nic nie mieli na sobie. W dodatku suche powietrze nie było poruszane przez najmniejszy choćby powiew wiatru, który dałby jakąś ochłodę dla spoconych ciał. Nic dziwnego więc, że przedłużające się oczekiwanie na przybycie mistrza sprawiało, że studenci stawali się coraz bardziej niecierpliwi i drażliwi. Niektórzy dawali widoczne tego oznaki:
- Czy ten nauczyciel nie zna takiego słowa, jak punktualność? – rzekł ze złością jakiś uczeń, który stał blisko prawego końca rzędu. – Jeśli jeszcze dłużej tu postoimy, to nie pozostanie po nas nic oprócz prochu!
- Może o to mu chodzi. – odpowiedział mu ktoś inny – W końcu taki proszek wypełniony magią musi być bardzo cenny dla czarodzieja…
- Taaak? A niby w jakim celu mógłby go użyć? - spytał sceptycznie, ten który narzekał, lecz nie czekając na odpowiedź dodał – W każdym razie, jeśli się łaskawie zjawi, to powiem mu, co o nim myślę…
- To za wysokie progi dla ciebie. Jeśli chcesz wyładować na kimś swój gniew, to znajdź kogoś równego ci rangą.
- Na przykład?
- Tam z lewej stoi jeden z „upośledzonych”. Chyba się nadaję, nie?
W tym momencie skończyła się ta wymiana zdań, gdyż w końcu nadszedł mistrz, który miał poprowadzić zajęcia z wykorzystania magii w walce. Był on dosyć niskiej postury i równocześnie wyglądał nie jak mag, lecz jak ktoś kto mógłby brać udział w zapasach. Co więcej jego skóra była bardzo ciemniej barwy, co oznaczało, że on lub jego przodkowie pochodzili z Sudkontu, gdzie przez cały rok było tak ciepło, jakby znajdował się bliżej słońca niż inne lądy… Jego głowa była gładko ogolona, nie było na niej ani jednego włoska. Rzeczą, która rzucała się w oczy było to, że cały czas lekko się uśmiechał, jakby zawsze starał się pogodnie podchodzić do życia. Był ubrany w to samo, co uczniowie, tyle że jego był przepasany czerwoną szarfą – oznaką jego rangi nauczycielskiej. Kiedy się odezwał jego głos odbijał się lekkim echem od ścian kolistej areny, która miała średnice około dwustu metrów:
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW