Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Coming-out po polsku
dodano 09.01.2010
Z mieszanymi uczuciami podchodzę do wszystkiego co robi Richard Dawkins. (...)Z drugiej strony gdy tylko pomyślę o sytuacji ateistów w Polsce nie mogę pozbyć się uczucia goryczy.
- „bombardowanie Jezuskiem”: objawia się na różne sposoby na przykład zasada „cytat z Ewangelii jest dobry na wszystko” , popularne zwłaszcza wśród tzw. inteligencji (pseudo), do infantylnych wrzutek o tym jak to dobrze mieć dużo dzieci (głównie w wykonaniu pań w wieku średnim, bo w wieku starszym to już tylko beret na głowę i z parasolem do ataku).
-”zabawne i oczywiście przypadkowe insynuacje” - może to przybierać różne formy (najczęściej są to niby niewinne i absolutnie niezamierzone „żarciki”), zarówno bardziej wysublimowane wśród tzw. inteligencji(pseudo) np.: „Nie wiesz, czy w tym mieście przed wojną mieszkali jacyś Żydzi?” lub mniej wysublimowane: „Moim zdaniem w Boga nie wierzyć mogą chyba tylko ci geje”. Zdeklarowany ateista powinien też być przygotowany na to, że przeciwnik stosuje „technikę zdartej płyty”. Gdy wyobrazimy sobie, że ktoś jest bezustannie poddawany powyższym zabiegom przez wiele lat, łatwiej będzie zrozumieć dlaczego ateistyczny coming-out proponowany przez Dawkinsa na polskim podglebiu ma nikłe (zerowe) szanse na powodzenie. Dlatego, przyznam się Wam, iż ze sceptycyzmem podchodzę do wszelkich inicjatyw „coming-outowych” wśród polskich niewierzących. Z jednej strony sam się do takich akcji przyłączam, z drugiej jednak obawiam się że mogą one mieć jedynie wirtualny wymiar. Wielu z odważnych wirtualnych ateistów, agnostyków czy racjonalistów po odejściu od kompa będzie musiało się zmierzyć z inną, zdecydowanie mniej przyjazną wobec nich rzeczywistością. Tutaj nie wszyscy mogą sobie poradzić, w końcu nie każdy musi być ciągle niezłomnym bohaterem (i nie ma w tym nic złego). Ponadto widzę inne zagrożenia dla ludzi którzy zdecydują się pochopnie na „coming-out”. Nie chciałbym nigdy namówić do tego kogoś kto nie spodziewa się co go może potem w związku z taką decyzją spotkać .
Uważam, że zamiast dawkinsowskiego ateistycznego „coming-outu” (który wcale nie musi pomóc adresatom akcji) środowiska skupione np. wokół Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów i inne podobne powinny raczej monitorować łamanie praw obywatelskich osób niewierzących (choćby poprzez uruchomienie telefonu zaufania), starać się udzielać im pomocy (np. prawnej czy informować o możliwościach uzyskania takowej), pracować dalej nad integracją wszystkich środowisk skupiających ludzi niewierzących w Polsce, prowadzić akcje uświadamiające czym jest ateizm i zwalczające powszechne stereotypy na ten temat. Unikać powiązań ze stronnictwami politycznymi (uważam, że nic tak nie zaszkodziło ludziom niewierzącym w Polsce po 1989 roku jak stygmat: niewierzący = elektorat SLD). Dopiero po wykonaniu takiej pracy u podstaw „coming-out” dla wielu osób będzie łatwiejszy czy też w ogóle możliwy do wykonania. W obecnej sytuacji bowiem, wiele osób może co najwyżej, wyjść z ukrycia jedynie przed ekranami swoich komputerów. Wreszcie czas by w końcu zacząć myśleć, o prawdziwym, wolnym, ogólnopolskim i nowoczesnym medium, komunikującym się z odbiorcami „ludzkim” językiem, które nie obawiało by się przeciwstawiać powszechnemu w środkach przekazu katolickiemu konserwatyzmowi i które nie traktowało by religii katolickiej i jej wad z tak niezasłużonym szacunkiem i atencją jak to się dzieje obecnie.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
INNE OD benfranklin
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW