Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Polska szkoła szuka Kołłątaja!
dodano 15.03.2010
Codziennie rano, gdy otwieram oczy, rozważam słowa Marka Aureliusza o powołaniu do trudu człowieka. Później moja utopijna wizja zostaje zmącona myślą o szkole. Tak, o tej, która rzekomo uczy i wychowuje. Prawda jest jednak okrutna!
Zacznijmy od scharakteryzowania grupy społecznej, jaką są uczniowie. Cóż charakteryzuje takiego delikwenta. Otóż, aby zostać uczniem prowincjonalnego liceum wystarczy złożenie podania. Zdarza się, że szkoła chcąc podnieść swój prestiż ustala próg rekrutacyjny (max to 60 pkt). Wiemy już, że takowy osobnik nie reprezentuje sobą za wiele – o jakiejkolwiek kulturze osobistej. Świadczyć o tym może rodzaj muzyki, który został przez nich upodobany. Tu jest kilka opcji: hip-hop, pop, techno, bądź też disco polo. Z racji tego, że mam tę nieprzyjemność nasłuchiwać autobusowych konwersacji na temat wiejskich potańcówek i innych imprez okolicznościowych, jestem nieświadomie wtajemniczana w ich życie towarzyskie. Ach biedne młode! Myślą, że tym świat zawojują.
Nie może tu również zabraknąć rozważań dotyczących ich lekceważącego stosunku do szkoły. Jestem tegoroczną maturzystką (może to przez to jestem nieco staroświecka z moimi poglądami). Nasza polska młodzież popełnia błąd taktyczny: uczy się tylko z przedmiotów maturalnych (zakładając, że delikwent się uczy). Nie wolno zapominać o tym, że liceum ogólnokształcące nie nazywa się tak bez powodu. Jakże można być tak ślepym, żeby nie zauważyć, że większość rzeczy, które usilnie wciskają nam belfrzy, prędzej czy później się w jakiś sposób przydają.
Szkołę oprócz uczniów tworzą nauczyciele i służby sprzątające. Nie liczy się to, że ktoś ma idealne wykształcenie, kilkanaście ukończonych kursów, bo jedno zdanie jest w stanie zrujnować karierę komuś, kto ma do tego powołanie, np.: „To córka mojego brata”. Mało z tego, nauczyciele w ogóle nie są przystosowani to pełnienia swojego urzędu. Jako przykład mogę podać moją nauczycielkę z fizyki – kobietę, która zmarnowała rok mojego życia.
Kolega jako pierwszy obchodził osiemnaste urodziny. W mojej szkole jest taka tradycja, że solenizant przynosi ciacho. Podszedł do niej ze słodkościami na rękach, a ona do niego z zapytaniem:
- Dla kogo to?
- Dla pani, pani profesor – (w tym momencie cała klasa zaczęła się śmiać) – ale pani-pani nie dawała za wygraną.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW