Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Moje szowinistyczna dziewczyna
dodano 31.03.2010
Dziewczyny potraktowały się już w związkach z nami jako równorzędne partnerki. Czas, abyśmy również my w związkach z nimi się jako równorzędnych partnerów potraktowali.
Czy próbowałeś kiedyś, drogi Czytelniku, traktować swoją dziewczynę po partnersku. Czy może jesteś „obleśnym staromodnym, twardogłowym szowinistą”? W takim wypadku od razu Cię ostrzegam, coraz więcej dziewczyn została „uświadomiona” społecznie i domagać się będzie od Ciebie partnerskiego traktowania. Możesz sobie więc psioczyć na ten artykuł ile zechcesz, jednak prędzej czy później będziesz musiał zastosować się do moich rad i pójść moją drogą.
Otóż ja swoją przyjaciółkę ze studiów postanowiłem od samego początku naszego związku traktować po partnersku. Zatem już na pierwszej randce, po miłej konwersacji i jednym drinku, kiedy przyszło do płacenia rachunku, wyłożyłem na stół pieniądze za swoją jego część i przestałem zwracać uwagę na sytuację. Po chwili konsternacji Marta (imię zmienione) wyjęła pieniądze i dołożyła się do rachunku.
Następnie, jeszcze tego samego dnia, byliśmy w kinie. Ponieważ ja stałem bliżej kasy, nie czekałem aż moja randka wyjmie pieniądze i sam kupiłem dwa bilety. Jednak, kiedy byliśmy później na rowerach wodnych, które zamawiała Marta, podobnie nie czułem się zobligowany do dzielenia kosztów na pół.
Randka mi się podobała, więc z moją nową dziewczyną zacząłem spotykać się regularnie. Ponieważ jeszcze zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić kupiłem jej bukiet kwiatów i czekoladki, nie zamierzałem robić tego ponownie, zanim ona nie wykaże się kulturą i nie odwdzięczy się tym samym. Ponieważ tak się nie działo, żyliśmy bez upominków i podarunków.
W końcu jednak musiało dojść do konfrontacji na tym tle. Najwyraźniej Marta była szowinistką, bo zupełnie nie zdawała sobie sprawy, dlaczego nigdy nie pomyślę, żeby kupić jej kwiatek czy bombonierkę. Wytłumaczyłem więc jej, że jest źle wychowana i jej na mnie nie zależy, ponieważ nigdy nie otrzymałem od niej żadnego bukieciku ani słodyczy. Chcąc nie chcąc, Marta musiała zacząć kupować mi kwiaty i czekoladki.
Kiedy rozpoczęliśmy współżycie seksualne, ani myślałem przesiadywać tam na górze. Jeżeli dziewczyna chce mieć orgazm, niech też się trochę postara, pomyślałem. Było więc pół na pół u góry i na dole. Podobnie z całą resztą.
W końcu pewnego razu rozmowa zeszła na temat ślubów. Stwierdziłem, że kiedy Marta zdecyduje, że jest gotowa na zamążpójście, może mnie zapytać, czy chcę się z nią ożenić. Oczywiście wypadałoby mieć na tę okazję złoty sygnet albo chociaż jakiś zegarek.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW