Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Twój Szczęśliwy
dodano 14.04.2010
W obecnym Zarządzie Totalizatora Sportowego są prawdziwi specjaliści od przerabiania już prowadzonych gier na
Jak ocenić tą przemianę "Numerka" w "Joker(ka)"? Akurat w tej grze sama zmiana nazwy, dość idiotycznie wymyślonej w latach dziewięćdziesiątych za prezesury Sławomira Sykuckiego (który ma na koncie także pierwszą, zupełnie inną, ale kompletnie nieudaną wersję "Jokera") jest korzystna - kobietom źle się kojarzyła i niechętnie w "Numerka" grały. Jednak pozostałe komponenty gry, przeniesione żywcem z "Numerka" nie gwarantują sukcesu - warto przypomnieć, że maksymalne, roczne, dotychczasowe obroty w tej grze to raptem nieco ponad 54 miliony złotych w roku 2009, czyli tyle, ile w Dużym Lotku (przepraszam: teraz LOTTO!) w 10-14 dni. I pewnie niewiele (poza początkowym "badaniem" gry przez graczy) w tym względzie się zmieni. Jeżeli nawet motywująca pula na główną wygraną będzie rosła nieco szybciej, niż dotychczas i to spowoduje nawet procentowo duży wzrost obrotów w tej "nowej" grze - to w porównaniu z innymi grami i całością obrotów Spółki kwota obrotów "Jokera" będzie zapewne nadal niewielka.
Po co zatem ta zmiana nazwy gry, ale też wcześniejsze, opisane na początku? No cóż Zarząd Spółki musi się jakoś wykazać przed Radą Nadzorczą i nadzorującym ministrem nowymi grami, bo obroty Spółki w roku 2009 spadały i spadły, np. w sztandarowym "LOTTO" aż o 13, a ogólne, wg informacji samej Spółki o 5 procent. To był zapewne szok po gwałtownych, chociaż dość przypadkowych (tu odsyłam do mojego serwisu www.gnglotto.webpark.pl w którym jest odpowiednia analiza) wzrostach obrotów w latach 2007 i 2008. Najwyraźniej jednak ani Rada Nadzorcza, ani minister nadzorujący (jak to polityk - nie specjalnie znający się na tym) zbyt wiele nie wymagają, i zadawalają się w zupełności informacjami Zarządu - nie o rzeczywiście nowych, ale o "nowych" grach, stwarzających wrażenie wielkiej aktywności tegoż Zarządu na tym polu - taki PR na użytek władz nadrzędnych zamiast faktycznych, rzeczywistych zmian. O tym, że chodzi tylko o takie właśnie mydlenie oczu, a nie o rzeczywiste zdobycie nowej klienteli świadczy też sposób wprowadzania tej "nowej" gry na rynek: po cichu, bez specjalnej reklamy poza punktami przyjmowania zakładów.
A jaki jest szerszy wymiar tej sprawy? A no taki, że z tym Zarządem Spółki my, gracze jesteśmy skazani na takie właśnie "nowości", nie pogramy np. w gry permutacyjne, ani w liczbowe zakłady wzajemne. A w te gry, które są, gramy też coraz mniej chętnie, ponieważ biorąc pod uwagę nie tylko wysokość głównej wygranej (uznawaną przez Zarząd Spółki za jedyny czynnik motywujący), ale też nasze szanse w grze (prawdopodobieństwo i częstotliwość trafiania) i przede wszystkim cenę zakładów - oceniamy te gry jako coraz mniej atrakcyjne. Zatem coraz mniej chętnie płacimy ten nasz dobrowolny, ale ważny dla budżetu Państwa "podatek od nadziei" (w cenie zakładów m.in.: podatek od gier, "dopłata" na sport i kulturę, dywidenda skarbu Państwa), ponieważ przy traktowaniu nas, graczy wyłącznie jak dojne krowy staje się on w coraz większym stopniu "podatkiem od głupoty".
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW