Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
O kontemplacji i nowej jakości przemyślenia poniedziałkowe.
dodano 16.03.2007
Przełom wieku II i III cechowało sceptyczne odrętwienie redukujące filozofię do kontemplacji własnej niemocy. Plutarch nawoływał do porzucenia czczej gadaniny i niekonkluzywnych dysput na rzecz czynu.
Takie zdanie pada w recenzji książki autorstwa Dariusza Karłowicza "Sokrates i inni święci" o postawie starożytnych chrześcijan wobec rozumu i filozofii.
Niemalże podskoczyłem czytając to zdanie. To stwierdzenie aż samo prosi się o odniesienie do czasów nam współczesnych. Bo czy nie tkwimy w sceptycyzmie? Czy nie cierpimy na duchowe odrętwienie, co powoduje u nas redukcję naszej życiowej filozofii do kontemplacji własnej niemocy? By przezwyciężyć owo odrętwienie należy zastosować się do słów Plutarcha i zacząć czynić, a więc działać. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo. Znam osobiście przypadki postaw, które zakładają działanie. Jednakże jest to działanie pozorne. Działanie dla samego działania, nie wnoszące właściwie nic. Takie pojmowanie Plutarchowskiego apelu o czyn jest tylko oszukiwaniem samego siebie i innych. Bo cóż z działania, które nie przynosi żadnych wymiernych rezultatów? Rezultatów duchowych a także coraz częściej materialnych. Człowiek podejmuje pewne kroki, wkłada w to czas, emocje, wiedzę, gdy tymczasem nic z tego nie wynika. Jest to nic innego jak zwykły pęd, mający na celu zagłuszenie kontemplacyjnego głosu własnej wewnętrznej niemocy. Takie ściganie się z czasem może doprowadzić w efekcie finalnym do płynnego przejścia od indywidualności do masowości. Idzie o to, że jednostka, która reprezentuje swoją osobą, czy też swoim czynem pewne wartości lub pewien styl – pomału zaczyna redukować cechy indywidualne, które są właśnie wyrazem tegoż indywidualnego stylu. Nierzadko kończy się to całkowitym i bezkrytycznym konsumpcjonizmem tego, co wymaga od nas blok reklamowy w porze największej oglądalności w TV. Jestem w stanie zrozumieć to że w stadzie, czy tez tłumie żyje się łatwiej. Taka prosta lekcja życia ze szkoły: Jeśli moja klasa liczy ponad 25 osób to moje szanse że nauczyciel mnie nie zapyta na lekcji rosną. Najważniejsze, by się nie wyróżnić z tłumu.
Ileż indywidualności pochłonęła ta forma pędu? Pamiętam, że w roku 1999, na łamach młodzieżowego miesięcznika ”Spojrzenia” napisałem: Ktoś kiedyś powiedział, że wiek XXI będzie wiekiem człowieka. To znaczy, że będziemy bardziej otwarci na drugą osobę i będziemy stawiali na dialog z nią. Nie przy pomocy Internetu, czy telefonu, a ot tak w cztery oczy. Po to, by móc lepiej się poznać nawzajem, rozmawiać o swoich problemach i wspólnie znajdywać rozwiązania. Czepiłem się tak mocno tych kilku słów, ale im więcej czasu mija od tej publikacji tym częściej wraca ona do mnie jak ten przysłowiowy bumerang. Bo bardzo trudno mi znaleźć w XXI wieku jakieś symptomy tego, co prognozowałem w roku 1999. Ci, którzy jeszcze nie dali się – okupują Internet ładując w niego wszystkie swoje przemyślenia (nie wyłączając niżej podpisanego). Wzajemne rozmowy o problemach płynnie przechodzą w kontemplację własnej niemocy często i gęsto przerywanej pociągnięciem kolejnego łyka alkoholu, zaś wspólne poszukiwania rozwiązań kończą się stwierdzeniem, że lepiej nie pogarszać sprawy bo można jeszcze coś spartaczyć.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW