Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Swoboda żeglowania - przykład mazurski
dodano 05.04.2007
Założę się, że każdy wśród swoich najbliższych znajomych ma osobę, która była na mazurach w rejsie na jachcie. Spytaj, ile z tych osób wie, że uszło z życiem z bardzo niebezpiecznej żeglugi śródlądowej.
W latach 1996 organizowałem z ramienia wysunięty na czoło w Ligdze Morskiej i Rzecznej rejsy, dokładnie obozy jak to by można nazwać teraz - survivalowe, na pięknych jachtach typu DZ. Jachty DZ są to przystosowane do żeglugi dziesięciosobowe szalupy ratunkowe (taka przynajmniej historia nadaje im wyrazu). Są to jachty bez nadbudówki, dwumasztowe z drewnianymi pałami, znaczy się z drewnianymi masztami. Dla znających się to jest to mieczowy kecz bezpokładowy.
Obozy, które były organizowane w Lidze Morskiej i Rzecznej, zbierały ludzi "z ulicy", a dokładnie rodziców tych ludzi i rzucały je na głęboką wodę szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich. Rejsy były organizowane przeważnie trzy razy w sezonie lipiec-sierpień, z czego jeden turnus mieścił około 30-40 osób (3,4 pełne obsady jachtów). Ponieważ jachty te nie posiadają kabin, dlatego całe życie towarzyskie toczyło się poza jachtem. Dzień był spędzany na wodzie i w żółwim tępie przemieszczaliśmy się z jednego punktu na mapie do drugiego, przed zmrokiem po wypatrzeniu odpowiedniego miejsca na biwak (w tym czasie na Mazurach jeszcze było dużo takich dzikich miejsc) załoganci po wprowadzeniu klaru portowego zaczynali rozbijać namioty i przygotowywać obiado-kolację na ognisku. Co dzień ten obowiązek przypadał innej wachcie. Należy dodać, że czasami pogoda płatała figle i cały dzień potrafił padać deszcz, to oczywiście nie zwalniało wachty kucharskiej z przygotowania posiłku i rozpalenia ognia dla całej reszty załogi rejsu. W trakcie tegoż rejsu uczestnicy nie zdobywali żadnych patentów czy uprawnień, był to typowy rejs rekreacyjny mający na celu zapoznanie się z żywiołem wody ognia i powietrza oraz przełamania strachu w stosunku do nich. Całe rzesze osób po takim rekreacyjnym rejsie wracało w kolejnych latach na kolejne "edycje" bądź wybierało drogę szkolenia i uzyskania kompetencji do swobodnego żeglowania.
Osobiście wspominając tamten okres z punktu dzisiejszej dyskusji nad liberalizacją żeglarstwa jestem w stu procentach przekonany, iż wolność na wodzie nie powinna być określana sztywnymi zasadami w stosunku dla osób korzystających z niej rekreacyjnie dla własnej przyjemności. Przez szereg kolejnych lat przewinęło się setki osób przez piękne DZ`ty i nikomu nie stała się żadna krzywda, rejsy były prowadzone przez żółtodziobów, którzy mieli patenty żeglarzy lub sterników jachtowych i nie ukończony 20 rok życia.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW