Śledząc ostatnie mecze ligi mistrzów w tych ośrodkach, aż chce się tam być i uczestniczyć w tym szaleństwie.
Tak dokładnie szaleństwie, atmosfera jaką potrafią stworzyć fani Celticu w Glasgow, Fenerbahce w Stambule i kibice 'The Reds' w Liverpoolu jest niepowtarzalna.
Celtic Glasgow to klub założony w 1888 roku. Stadion 'celtów' Celtic Park przy Kerrydale St w Glasgow mieści 60 tysięcy fanów.
Szum i wrzawa gorąco reagujących kibiców, jest czymś niespotykanym. Sprawia, że piłkarze niesieni dopingiem grają na więcej niż 100% możliwości. Mimo porażki z wyraźnie silniejszą Barceloną, Celtic pozostawia dobre wrażenie.
Mecze w wypełnionym po brzegi stadionie są pasjonujących widowiskiem. Celtic w ostatnich 3 latach przegrał tylko dwa spotkania (z Barceloną) Ligi Mistrzów na własnym boisku.
Dzięki niesamowitej atmosferze i ambitnej postawie udało im się w ostatnich minutach, strzeli decydujące gole o zwycięstwach z Szachtarem Donieck i AC Milan. Pokazuję to charakter drużyny, wspartej niesamowitym dopingiem i żywiołowo reagującą publicznością.
Fenerbahçe Spor Kulübü - bo tak brzmi pełna nazwa klubu to potęga założona w 1907 r. Turków wymienia się wśród najbardziej fanatycznych kibiców na świecie. 17-sto krotny mistrz Turcji jest już w 1/8 Ligi Mistrzów.

W środowym meczu pokonali na Fenerbahçe Şükrü Saracoğlu Stadyumu hiszpańską Sewille 3:2, decydującą bramkę strzelając nie inaczej niż w ostatniej minucie.
W obecności 52 tysięcy fanów pokazali charakter, wspomagani dopingiem zgromadzonych fanów.
Falujący w kolorach żółtym i niebieskim stadion, sprawiał niesamowite wrażenie a Turcy mieli w oczach niesamowitą ambicję i wole walki.
Ostatnim z tych klubów jest Liverpool. Najbardziej utytułowany, znany i najpopularniejszy z tej trójki. Liverpool to już ponad 100-letni klub, założony w 1892 r. Pięciokrotni zwycięzcy rozgrywek o puchar europy, goszczą przyjezdnych na słynnym Anfield Road.

Stadion mieści ponad 45 tysięcy kibiców. Fani 'the reds' znani są na całym świecie. Atmosfera, która potrafią stworzyć, robi wrażenie na każdym od piłkarzy po kibiców.
W 1/8 pokonali Inter strzelając bramki w końcówce meczu. Na fali dopingu przy prowadzeniu 1:0, już w doliczonym czasie gry niesamowity, Steven Gerrard lub raczej 'Stevie' lub 'Gerro' jak nazywają go w Anglii, strzelił torpedę na 2:0 która wprawiła kibiców w ekstazę.