Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Europrzemyślenia – Spojrzenie subiektywne
dodano 17.06.2009
Za nami wybory do Parlamentu Europejskiego A.D. 2009. Cóż można o nich powiedzieć? Frekwencja – katastrofalnie niska, wyniki – do przewidzenia. Status quo – utrzymane.
Przed wyborami wszyscy politycy, jak zawsze tłumaczyli nam, dlaczego to właśnie obecne wybory są najważniejsze od czasu upadku komunizmu.
Platforma Obywatelska głosiła, że tylko wybierając jej kandydatów Polska będzie miała szansę coś znaczyć w Europie. Tylko jako silna grupa, będąca częścią największej frakcji w Europarlamencie (Europejskiej Partii Ludowej-Europejskich Demokratów), będzie mogła osiągnąć wiele dla Polski, a Jerzy Buzek zostanie najprawdopodobniej przewodniczącym EP.
Prawo i Sprawiedliwość przekonywało, że tylko głosując na ich kandydatów, wyborca ma na względzie dobro Polski. Ze strony ich kandydatów nie grozi nam żadna pro-niemieckość, tylko oni mogą osiągnąć więcej dla Polski. Tworząc całkiem nową frakcję z czeskim ODS i brytyjskimi konserwatystami, mogą wskazać Europie „trzecią drogę”, różniącą się od tych propagowanych przez EPL i PES (Partia Europejskich Socjalistów).
Sojusz Lewicy Demokratycznej przekonywał, że gdy oddamy głos na ich kandydatów Polska stanie się zdecydowanie bardziej europejska nie tylko pod względem ekonomicznym, ale i moralnym. Wprowadzi nowe, „światłe” spojrzenie na takie kwestie jak in vitro, aborcja, eutanazja czy też prawa dla mniejszości seksualnych. Tolerancja w Polsce zdecydowanie wzrośnie, a nasz kraj przestanie w końcu być „Ciemnogrodem Europy”.
Polskie Stronnictwo Ludowe? No cóż… Muszę się przyznać, iż nie wiem, co postulowało PSL… Oglądając spoty wyborcze nie dopatrzyłem się żadnego przesłania dla Polski... Może mniej Pawlaka w telewizji?
Frekwencja wyborcza wyniosła 24,53%, co jest lepszym o niecałe 4 punkty procentowe, wynikiem niż w roku 2004. Optymizmem jednak nie napawa. Daje to Polsce trzecie miejsce od końca (wyprzedzamy jedynie Słowację i Litwę).
Tuż po wyborach, jak to zwykle bywa, różni ludzie wywodzący się z różnych opcji politycznych zaczęli się zastanawiać co można zrobić by tę frekwencję poprawić. Wiele było pomysłów, m. in. taki iż Polaków trzeba zacząć przekonywać, że istnieje „jeden naród europejski”, którego my oczywiście jesteśmy częścią. A jako Europejczycy powinniśmy brać udział w wyborach europejskich. Postulat moim zdaniem nietrafny, bo nawet gdyby założyć, że ktoś przekonałby statystycznego Kowalskiego, że jest częścią jednej narodowej wspólnoty, w której skład wchodzą np. Portugalczycy i Estończycy to niewiele by to zmieniło. Jak sądzę, większość Polaków wie, iż istnieje naród polski i że są oni jego częścią. Mimo to frekwencja w wyborach zarówno lokalnych, parlamentarnych jak i prezydenckich rzadko przekracza 50%. Mało tego, nawet w pierwszych, choć tylko w połowie wolnych wyborach w 1989 roku frekwencja wyniosła 62%. Choć w tym przypadku można nieco społeczeństwo rozgrzeszyć - świadomość była nie taka jak dziś a strach przed tym, że komuniści powrócą i „dokręcą śrubę” wszechobecny.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW