Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jedenaście godzin ludobójstwa
dodano 22.01.2007
Większość ukraińskich historyków i publicystów zaprzeczyłaby wydarzeniom tu opisanym. W najlepszym wypadku niektóre fakty byłyby pominięte lub zbagatelizowane. A strona polska najchętniej w ogóle zapomniałaby o tym, co wydarzyło się w Hucie Pieniackiej.
Wieś wyglądała na opuszczoną. W powietrzu krążyły kruki i wrony. Słychać było wycie bezpańskich psów. Dopalały się domy. Na drogach leżeli martwi mężczyźni i kobiety. Na płotach wisiały starsze dzieci, a na śniegu leżały te całkiem malutkie. Wśród nich jedno wyrwane wprost z łona matki. Jego czaszka została rozgnieciona przez wojskowy but.
Dzień po masakrze
Wilhelm Kowalczykowski do Huty wrócił 29 lutego 1944 roku. Pod kościołem rozpoznał swojego dziadka. Starzec siedział skulony, twarz zakrywał dłońmi, a głowę trzymał w kolanach. W wewnętrznej kieszeni spodni chował Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Nazywał się Wojciech Szmigielski i brał udział w nieudanym Powstaniu Styczniowym. Gdy pędzony był na Sybir, zdołał uniknąć śmierci i uciec. Teraz siedział nieruchomo, z wydłubanymi oczami i językiem przybitym do dolnej wargi zardzewiałym gwoździem. Tył głowy i plecy miał spalone. Klatkę piersiową i brzuch przestrzelone przez kule. Jego ubranie ociekało krwią.
Niedaleko od tego miejsca, w swojej zagrodzie, przy ulicy Werchobuskiej, leżała trzydziestoletnia Zofia Hauptman. Jej włosy i ubranie spłonęły. Na ciele zostały tylko strzępki zwęglonego materiału. Obie nogi były przestrzelone powyżej kolan, a brzuch nienaturalnie nabrzmiały. Niedługo miała urodzić swoje pierwsze dziecko.
Inna kobieta, kilkanaście minut wcześniej, lub później, zginęła zadźgana bagnetem. Nazywała się Rozalia Sołtys, miała 70 lat i szła zbyt wolno. Najpierw oprawcy ponaglali ją uderzeniami karabinowych luf. Gdy to nie skutkowało, kilkakrotnie wbijano jej ostrze w plecy. Ale i to nie przynosiło rezultatu. Po kolejnym ciosie, zakrwawiona staruszka upadła, a jej brzuch przebił długi nóż.
28 lutego 1944 roku w podobny sposób zginęło jeszcze przynajmniej 865 mieszkańców Huty Pieniackiej, a sama miejscowość przestała istnieć w ciągu kilkunastu godzin.
Jak skutecznie wymordować wieś
28 lutego, o 6.00 rano na niebie pojawiły się kolorowe race świetlne. Zielone, żółte, czerwone. Jest to sygnał do ataku. Żołnierze otaczają Hutę Pieniacką pierścieniem. Zaczynają natarcie. Od strony sąsiedniego Majdanu – atak z moździerzy. Od strony Żarkowa słychać karabiny maszynowe. Pociski zapalające i granaty lecą już z każdej strony. Zabudowania na skraju wsi stają w płomieniach. Pierścień zaciska się coraz bardziej.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW