Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jedenaście godzin ludobójstwa
dodano 22.01.2007
Większość ukraińskich historyków i publicystów zaprzeczyłaby wydarzeniom tu opisanym. W najlepszym wypadku niektóre fakty byłyby pominięte lub zbagatelizowane. A strona polska najchętniej w ogóle zapomniałaby o tym, co wydarzyło się w Hucie Pieniackiej.
Huta nie odpiera ataku, więc żołnierze wchodzą do niej jak do siebie. Jeden z oficerów wydaje rozkaz, żeby wszystkich mieszkańców wyciągnąć z chałup i spędzić do centrum. Przestraszeni ludzie powoli wypełniają kościół i szkołę. Przy okazji bojownicy kradną ze wsi wszystko, co ma jakąkolwiek wartość. Zboże, ubrania, buty ładują na sanie i wywożą. Krowy i konie wypędzają z obór i stajni. Zrabowane mieszkania i stodoły puszczają z dymem. Jeśli w środku zostają ludzie – tym lepiej. Podczas ucieczki z płomieni będzie można przestrzelić im kolana i popatrzeć jak płoną żywcem. Do podziemnych schronów, w których kryją się kobiety i dzieci wpadają granaty. Dla pewności najemnicy podpalają cały budynek, pod którym wykopana jest kryjówka i strzelają do każdego, kto przeżył wybuch granatu i ośmielił się wydostać z płonącego schronu.
W tym samym czasie, inni mieszkańcy tłoczą się w kościele i szkole. Dwudziestosześcioletnia Franciszka Michalska na schodach świątyni niespodziewanie zaczęła rodzić. Była przy niej położna, ale to nie jej było dane odebrać poród. Gdy oprawcy usłyszeli krzyki i jęki rodzącej, to „…podszedł do niej jeden z nazistów, siłą wyrwał z niej dziecko, rzucił na posadzkę przed ołtarzem i rozgniótł esesmańskim butem”. Położna zaczęła krzyczeć, więc obie zostały zastrzelone.
W środku kościoła, na ławie, siedział partyzant sowiecki. Głowę miał całą zabandażowaną. Obok niego z twarzą przysłoniętą dłońmi kucał dziewięćdziesięcioczteroletni Wojciech Szmigielski. Zanim żołnierze znaleźli ich obu, starzec ukrywał partyzanta w swoim łóżku. Teraz, w kościele, trwało przesłuchanie. Szmigielski próbował zataić tożsamość Sowieta, tłumacząc żołnierzom, że nie wie, kto to jest, bo ten jest ranny i nic nie mówi. Chwilę później obaj byli już torturowani na placu przed kościołem. Szmigielskiemu „wykłuli oczy, a język wyciągnęli na zewnątrz i przybili gwoździem do brody. Po torturach wprowadzili ich do kościoła i posadzili partyzanta w konfesjonale, a starca obok niego, na ławce. Następnie obu żywcem spalili”.
O 13.00 ludzi w kościele ciągle przybywa. Esesmani chodzą między ławami i kolbami tłuką po głowach. Ludzie padają na ziemię, a na ich miejsca wprowadzani są kolejni. Jest duszno i tłoczno. Ukrainiec podający się za Polaka informuje, że świątynia jest zaminowana. Wybucha panika, ale tłum nie jest w stanie sforsować drzwi.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW