Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Pytanie, które nie dawało mi spokoju
dodano 16.07.2008
Jeśli gatunek ludzki ma zmierzać ku jakiemuś celowi, a nie tylko pogrążać się w otchłani rozkoszy i podążania za głosem własnych instynktów, potrzebujemy wskazówek jak żyć. Czy daje je nam współczesna kultura?
Pytanie, które nie dawało mi spokoju
Ostatnio młodszy znajomy wysłał mi sms'a z pytaniem „co to są wzory osobowe?”. Pisał egzamin z socjologii i potrzebował podpowiedzi. Poskrobałem się chwilę po głowie i zdecydowałem poszukać wsparcia w literaturze fachowej. W Encyklopedii internetowej PWN przeczytałem: „wzór osobowy, wyobrażenie zespołu cech, do których posiadania aspiruje członek zbiorowości, chcąc być w zgodzie z postulowanym lub faktycznie w niej panującym systemem wartości, np. w.o. rycerza.” I tak też mu napisałem. Przez całe popołudnie sprawa wzorów osobowych nie dawała mi spokoju. „Wzór osobowy rycerza”? No dobrze, bardzo fajnie, ale rycerzy już nie ma. Wyginęli jakieś pół tysiąclecia temu. I nie tylko oni. Wszystkie wzory osobowe, jakie mogłem wygrzebać z pamięci to jakieś widma z przeszłości wywołane kiedyś tam na lekcjach polskiego w liceum – niczym duchy podczas seansu spirytystycznego. Wzór osobowy obywatela zrodzony z przemów retorów starożytnego Rzymu, reinkarnacja tegoż obywatela w przemowach polskich reformatorów z czasów pierwszej Rzeczypospolitej... Jacyś bogaci kupcy z protestanckich państw Europy Zachodniej... Z bardziej współczesnych to może przodownik pracy z kielnią w dłoni? To jedyne wzory osobowe, jakie potrafiłem sobie przypomnieć: wszystkie zwietrzałe i dawno przeterminowane.
Zmierzch bożyszcz
Dawne ikony, które niegdyś stanowiły wzory do naśladowania, wyblakły. Nikt już nie czerpie życiodajnych soków z wystawianych na piedestałach bohaterów. Dlaczego? Bo gdyby wyjść poza ogólniki i szczerze przyjrzeć się gloryfikowanym mężom ujrzymy, że zbroje rycerzy pordzewiały od krwi, togi rzymskich splamione są zmazą skrytobójstwa i łzami uciskanych ludów. Za Napoleonem, Piłsudskim i Che Guevarą ciągnie się żal lamentujących dusz.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie wskrzeszał ideałów wojennego bohaterstwa i poświęcenia dla ojczyzny w czasach jednoczącej się Europy. Dawne wzory postępowania zdezaktualizowały się i tyle; przetłumaczone na współczesny język zdradzają tajemnicę, że wychwalana niegdyś „cnota” to cechy osiłka i nacjonalisty niewahającego się wydłubać mózgu z głowy oponenta w sporze o to, czyja flaga ma łopotać nad spłachetkiem ziemi. W żaden sposób nie przystaje to do czasów, gdy promuje się jedność w miejsce egoizmu narodowego, otwartość i łączenie zamiast bezkrytycznego hołubienia tradycji swojego narodu. Nasi przodkowie, niestety, byli brutalni, a życie ludzkie – kiedy należało do ich wrogów – przedstawiało niewielką wartość. Te czasy już minęły. Zrozumieliśmy swoje błędy i nie chcemy, aby dzieci je powtarzały, ucząc się przemocy i plemiennego egoizmu od starych bohaterów. Więc co teraz? Może postawić na wzór bogacącego się kupca? Człowieka, który dorabia się całe życie, żeby na starość pozostawić fortunę swoim potomkom i udać się do nieba z pewnością, że bóg okazywaną mu przez całe życie przychylnością potwierdził jego zbawienie? Niestety, ale takie dorobkiewiczostwo zgrzyta z ideałami wzniosłego ducha wpojonych nam przez romantyzm, poezję początku dwudziestego wieku. Filistrów obrzydzono nam tak skutecznie, że trudno przekonać większość do tej drogi, nawet jeśli opakujemy ją w nowoczesną formę yappi.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW