Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Nadchodzi dyktatura
dodano 22.01.2007
Czy jest w Polsce możliwa dyktatura? Z przykrością muszę powiedzieć, że tak.
Wydawało by się, że po bohaterskich czynach naszych rodaków, podnoszących palce w kształt wszystkim znanego „zajączka”, czasy dyktatury do naszego kraju już nigdy nie wrócą. O, jakże mylili się ludzie wstający ze styropianu i ci, którzy na nim nie leżeli. Bo oto zjawiła się ona, ta wstrętna dyktatura, za sprawą ludzi, o ironio, z nią walczących.
Wydawać by się mogło, że słowo dyktatura jest zbyt mocne jako określenie dla, w końcu, demokratycznie wybranego rządu Rzeczypospolitej Polskiej, IV-tej podobno. Niestety, mi przestało się już wydawać. Niestety wierzę w ten fakt, choć z dnia na dzień wydarzenia w mojej Ojczyźnie napawają mnie coraz większym przerażeniem. Podnoszę więc larum.
Panie, Panowie, Rodacy!! Jest już źle, a będzie jeszcze gorzej. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam będąc wykształconym, nie pozbawionym praw publicznych Polakiem, pozwoliłem na to co się teraz dzieje w moim kraju. To uczucie ściska mi serce, ale też popycha mnie do działania. Jeszcze nie jest za późno.
Przeszło rok temu odbyły się wybory w wolnej, demokratycznej Polsce. I co? I nic! Frekwencja zarówno w wyborach parlamentarnych jak i prezydenckich była bardzo niska. Wyniki jednak są wiążące i państwem naszym zaczyna rządzić partia pisana przez „P”, a kierowana przez dwóch braci bliźniaków opierających się podobno na prawie i sprawiedliwości. I nic przez kolejne 4 (parlament) i 5 (prezydentura) lat nie można z tym zrobić. Ot, prawa demokracji. Kto ich wybrał? Mam domysły, ale wśród moich znajomych nikt nie chce się przyznać. No cóż, ale ja nie słucham Radia Maryja i nie daje się łatwo nabrać na populizm.
Mój problem, jak już wcześniej pisałem, polegał na tym, że zrażony poczynaniami naszych „mężów stanu” nie poszedłem na wybory oddając moje bardzo ważne sprawy w ręce innych. Dałem za siebie zadecydować, choć na przykład fundusz emerytalny wybrałem sam. I to jest istotny błąd nie tylko mój, ale także sporej ilości moich rówieśników. Część z nich zasiliło już lub zasili wkrótce szeregi wyjeżdżających za pracą już niemal we wszystkich kierunkach świata. Problem zacznie się wtedy, kiedy ci co wyjechali zechcą wrócić. A zechcą w końcu, bo większość ludzi wraca świadomie lub nie do swoich korzeni. Oni powinni się martwić, co tu zastaną. Bo mogą niestety zastać tylko zgliszcza w miarę jeszcze demokratycznego społeczeństwa, które opuszczali.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW