Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Czy tylko Spartanie polegli?
dodano 19.04.2007
Śpieszę z moją wersją odpowiedzi: poległ też Zack Snyder, reżyser '"300". Poległ w tym sensie, że za kilkanaście miesięcy o tym filmie będą pamiętać tylko fani komiksu Millera i księgowy wytwórni filmowej.
Blue boxowe dzieło Snydera pokazuje wyśmienicie dylematy, jakie napotykają filmowcy chcący w medium filmowym odzwierciedlić rysunki komiksowe. Muszą oni stanąć twarzą w twarz ze Scyllą kultowego dzieła komiksowego (obrazkowego) i Harybdą współczesnej techniki filmowej. Blue box rządzi i dzieli, buduje i zabija. W pewnym sensie dylemat, o którym mówię polega na tym, jak skutecznie dziełu dwuwymiarowemu nadać nieskończenie wiele wymiarów filmu.
To oczywiście uproszczenie, ale może służyć jako adekwatna ilustracja.
W moim przekonaniu Snyder w tym aspekcie poniósł porażkę: na ekran przeniósł komiks niemal dosłownie dodając tylko dźwięk. To za mało. O ile komiks jako dzieło specyficzne - opierające się na syntezie i skrócie - broni się i to jest jego właśnie jego siła, to realizacja tego w formie filmu przynosi dzieło płaskie, rytualne, schematyczne i zwyczajnie nie interesujące. Taki w moich oczach jest film '300'. A mogło być tak dobrze...
Krępującą sztywność konwencji przyjętej przez Snydera widzę boleśnie w samym aktorstwie. Zarówno Gerard Butler jako Król Sparty Leonidas, czy Lena Headey grająca królową Gorgo, niemiłosiernie męczą się chcąc tchnąć w swoje postacie choćby iskrę życia. Ale udaje się to raczej w ilościach śladowych. Efekt jest dość pożałowania godny, bo nieuprzedzony widz ogląda jedną wielką scenę batalistyczną, którą jest film Snydera, ale nie zrozumie, o co toczy się walka i jaki jest sens dramatu (o ile w ogóle słowo 'dramat' ma w przypadku tego filmu właściwe zastosowanie). Aktorzy wypowiadają kwestie z Wielkimi Słowami, ale brzmi to całkiem niewiarygodnie - my in nie wierzymy. Nie widać przecież w filmie niczego, co pozwalałoby przekonująco pokazać, że oglądamy starcie opartej na podbojach tyranii Kserksesa z osamotnionymi obrońcami wolności ze Sparty. Jest dokładnie przeciwnie - przecież oglądamy starcie dwóch ustrojów niewolniczych. Kserkses ma posmak kosmopolitycznej dekadencji Wschodu, a Sparta to militarystczne społeczeństwo kastowe. Pozostaje jedynie prężyć blueboxowe muskuły.
Pod pewnym względem '300' realizuje to, czego się po nim można było spodziewać - opiera się na mitologii i archetypach. Ale tylko: 'opiera się' - on ich nie generuje, nie tworzy. Tę jego jałowość łatwo dostrzec, jak zestawimy go z innym dziełem mito-twórczym - Galdiatorem (2000) Ridleya Scotta. Zresztą Snyder usiłuje stylizować '300' na modłę wspomnianego filmu - zwracam uwagę choćby na powracający motyw muzyczny niemal cytujący Lisę Gerard. Po obejrzeniu Gladiatora można słusznie mieć wrażnie, że oto uczestniczyliśmy w opowiadaniu jakiejś istotnej i ciekawej opowieści. Po oglądnięciu '300' mamy wrażenie, iż oglądnęliśmy ledwie ekranizację komiksu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW