Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Bez przesady z tą miłością
dodano 24.04.2007
Pamiętam, że w niższych klasach szkoły podstawowej posadzenie w jednej ławce chłopca z dziewczynką było karą dla obojga...
Czytałem kiedyś książkę, w której opisana była praktyka pewnego psychologa. Nie był on jednak podręcznikowym przykładem osoby wykonującej ten trudny zawód. Nie był spokojny, wyrozumiały, ani przytakujący. Wręcz przeciwnie. Pamiętam jedno ze zdań, jakie skierował do biadolącego na swój los pacjenta: „Co mi tu pieprzysz, że nie można żyć bez miłości! Prawdziwa miłość zdarza się bardzo rzadko, życie to nie bajka!”. Ot i temat na dłuższe rozważania.
Zacznę od pytania: Czy my przypadkiem nie przesadzamy z tą miłością?
Pamiętam, że w niższych klasach szkoły podstawowej posadzenie w jednej ławce chłopca z dziewczynką było karą dla obojga (przy czym dla dziewczynki niezasłużoną, bowiem nauczyciel często karał w ten sposób chłopców, którzy źle się zachowywali, dziewczynka zaś była „miłym” dodatkiem do uwagi w dzienniczku). W klasach wyższych wszystko powoli się zmieniało, a w liceum było już zupełnie inne. Dziewczyny zaczęły czytać „Dziewczynę”, a chłopcy przeglądać różne takie kolorowe pisemka z dużą ilością zdjęć. To, czy było się z kimś, zaczynało się powoli liczyć.
W kolejnych latach życia to, czy było się z kimś, już nie tyle się liczyło, co prowadziło do samookreślania i bycia określanym: „samotny” albo „będący z kimś”. Oczywiście ten, kto był sam, był w jakiś sposób inny, a często gorszy. To nie miało żadnego sensu, ale presja społeczna powodowała, że często wchodziliśmy w związki nie z miłości, lecz po to, by być z kimś. Miłość to piękna rzecz, ale ma jedną wadę: łatwo ją udawać. I to zarówno przed partnerem, jak i przed otoczeniem.
Trwanie w związkach bez miłości często prowadziło do ich zakończenia, ale niestety równie często kończyło się małżeństwem. Nasi dziadkowie nazywali te przypadki „małżeństwem z rozsądku”, ja jednak myślę, że lepszym określeniem jest „małżeństwo ze strachu przed samotnością”. Losy takich małżeństw również różnie się toczyły. Czasem pojawiał się rozwód, czasem kochanek. Częściej jednak małżeństwo takie trwało i trwa do dziś. Dzieci kochają mamę i tatę, mama kocha tatę, a tata mamy nie kocha (albo odwrotnie). Sens zostawania w nieudanym związku dla dobra dzieci to jednak temat na oddzielną dyskusję.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW