Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Kilka uwag o poezji
dodano 18.05.2007
Skromne, subiektywne i swobodne rozważania, tradycyjnie nie wyczerpujące tematu.
I. "Niektórzy lubią poezję"
A niektórzy wręcz jej nienawidzą, czego już noblistka czytelnikom oszczędziła, choć przecież wydaje się to tajemnicą poliszynela. Skądinąd cytowany wiersz wydaje się mi jednym z najciekawszych autotematycznych utworów w polskiej literaturze, stąd myśli w nim postanowiłam uczynić mottem niniejszych rozważań. Pozostawmy jednak dygresje i powróćmy do głównego wątku. Faktycznie zdecydowana większość tak zwanego społeczeństwa (dość szumna to nazwa, przyznaję) omija poezję szerokim łukiem. Chciałabym się mylić, sądząc, że mało kto umiałby swoją antypatię racjonalnie uzasadnić. Najczęściej poezji nie lubi się tak, jak i większości rzeczy - dla zasady, bo są niewygodne, bo wymagają jakiejś wiedzy, bo zmuszają do myślenia, bo... bo tak, po prostu i starczy. Oczywiście przesadą byłoby wymagać od kogoś, kto nie lubi lodów, aby wiedział, jak one powstają, czy nawet jakie substancje zostały użyte do ich wytworzenia. Kto jednak potraktuje poważnie opinię twierdzącego, iż nie lubi lodów, chociaż... nie wie, co to są lody. Czy nadal będzie wiarygodny?
II. "Tylko co to takiego poezja"
Z lodami sprawa jest prosta - zjadamy i już. Smakują lub nie, cześć pieśni. Chociaż... nie do końca, bo czy można uznać, że nie lubimy lodów czekoladowych, dlatego tylko, że jedliśmy kiedyś bakaliowe? Podobnie jest z poezją, w której panuje porównywalna różnorodność. Innymi słowy - można nienawidzić Mickiewicza (czy raczej jego twórczości), a zachwycać się utworami Świetlickiego, można odrzucać wiersze Młodożeńca, dostrzegając artyzm średniowiecznych hymnów. Wszystko, co wymieniłam zalicza się przecież do poezji, co więcej - uznanej poezji. Może więc to kwestia epoki. I tak, i nie... spróbujmy zestawić ze sobą liryki Białoszewskiego i Herberta. Obaj urodzeni w pierwszej połowie lat dwudziestych, obaj spędzili lata wojny i okupacji w kraju, wreszcie obaj debiutowali w roku 1956 i do śmierci publikowali. Choć są tak diametralnie różni, nie sposób stwierdzić - to jest poezją, a to już nie. Tym samym stajemy przed pytaniem, które od początku wydawało się nieuchronne.
III. "Niejedna chwiejna odpowiedź na to pytanie już padła"
Poezja to dość osobliwe zjawisko w dziedzinie humanistyki. Z jednej strony wszyscy gotowi są powtórzyć za Chmielowskim (nawet jeśli w życiu nie słyszeli o nim, ani o "Nowych Atenach") - "jaka jest, każdy widzi". A jednak, gdyby zapytać o szczegóły, trudno liczyć na konstruktywną odpowiedź. Kiedyś również wydawało mi się to banalne... i pewnie takiego też zdania jest wielu ludzi. Ostatecznie dziwić się im trudno. Kiedy przed dwoma laty podczas jednej z lekcji w V klasie pytanie padło z ust nauczycielki, wyjaśniła, że to kwestia układu graficznego - prozę zapisuje się od lewego do prawego marginesu, natomiast poezja dzieli na wersy (i właściwie to samo znaleźć można u Dłuskiej). Tyle, że proza "pocięta" na wersy nie staje się automatycznie poezją. Mogłabym więc zarzucić czytelnika definicjami, których pod dostatkiem u Mayenowej, Chrząstowskiej, Kulawika, Głowińskiego, Sławińskiej (żeby wymienić tylko polskich badaczy). Mogłabym również przytoczyć dziesiątki cytatów, jak sama poezja rozumie swoją istotę, tylko czemu miałoby to służyć? I komu przyznać w takim sporze bezapelacyjną rację? Przyznam, że im więcej czytam, tym większe są moje wątpliwości, bo - tak Bogiem, a prawdą - zgadzam się z większością słów, które na temat poezji padły. Wierzę Barańczakowi, który twierdzi, że "powinna być nieufnością", ale i wierzę Schulzowi mówiącemu, że "odpoznaje sensy utracone", wreszcie powtarzam za Krynickim, że "jest jak transfuzyjna krew dla pracy serca"... i wcale nie czyni mnie to bliższą odpowiedzi.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW