Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ordon i inni
dodano 27.03.2010
Bo co ma żołnierz ciapa, który poszedł jak ciele uwiązane na postronku i najgorsza ofiara losu, do carskiej armii ze starym wiecznym buntownikiem, będącym uosobieniem Urana, panem Julianem Ordonem, i z Kalasantym Szaniawskim...
Stary żołnierz wyklinał wszystkich na czym świat stoi, a duszący go kaszel przerywał na chwilę jego blużnierstwa.Szedł kulejąc w stronę miasta, w oddali widać już było pierwsze domy, a raczej zaledwie ich dachy, bardziej przypominające jeszcze wiejskie chałupy jak to zwykle na przedmieściach. Do miasteczka było już niedaleko, jednak zaczynało już zmierzchać, i domy zamiast przybliżać się powoli zanikały gdzieś. Zupełnie tak jakby się rozpływały w ciemności nocy, pozostawiając dla obrony jedynie ostre naznaczające granice kanty.Na ponurym niebie świecił księżyc, chociaż powoli i opieszale jakby nie śpieszyło mu się. Do miasteczka było już naprawdę niedaleko.Czemu nie poszedł do powstania jak inni, myślał. Razem z chłopakami do lasu? Ich los nie był taki ciężki jak jego. Zaledwie kilka lat zesłania, a potem wrócili do swoich domów, i teraz siedzą sobie wygodnie przy stołach popijając doskonałe nalewki i likiery, albo dobre wina przez chwila wyciągnięte z piwnic, i krytykują Traktat Tagrowicki, i unię polsko-rosyjską.Naśmiewają się bezkarnie z głupiego króla który sprzedał swój urząd.I śpiewają sobie razem - I spod orła i Pogoni poszli znowu w bój bez broni - I potem zaraz - piękne jest koło rycerskie, komu Bóg dał dał męskie serce -A oni ! Kretyni. Głupcy. Idioci. Żołnierze Cesarskiej Mości. Nawet jeśli przeżyli w armii carskiej i udało im się wrócić, to wracali zwykle bez ręki, albo kulawi, i miejsca dla nich po tylu latach w domu rodzinnym już zazwyczaj nie było. Bo zajęli go inni. Gdy on na przykład podszedł do rodzinnych zabudowań, przegoniły go dorosłe dzieci siostry. No nie, samej siostry przy tym nie było, to nie. Jej córka ta mała Hania, którą nosił na rękach i robił dla niej zabawki strugając je przed domem z miękkiego lipowego drewna, wysłała po cichu swojego męża żeby go przegnał - tu miejsca dla przybłędów nie ma - krzyczał do niego - wynoś się stary dziadu, bo ci pałą gnaty połamię, i psami jeszcze poszczuję - a ich małe umorusane dzieciaki wołały za nim - dziadu tu nie kościół, idź stąd precz - rzucały za nim grudkami ziemi. Ach, czemu nie poszedł do powstania z Wiśniewskim, Jarosem i Gawlikiem! Pijał by teraz z nimi dobre stare nalewki i konspirował, a wieczorkiem wracał do swojej ukochanej żony i kochanych dzieci. Do swojego własnego domu. Ciepłego, czystego i najważniejsze własnego. Tak żeby nikt go nie mógł z niego wyrzucić. Musi za lenistwo i tchórzostwo zapłacić swoim życiem. Tuła się więc jak bezdomny kulawy pies. Łazi po karczmach i dopija pozostawiane w szklanicach i kuflach resztki piwa, albo z pijanym chłopem uda mu się czasami, jak ten sprzeda na targu krowę, wypić butelkę marnej podłej gorzałki i zapomnieć. Śpi byle gdzie, gdzie się da, jak jakiś chłop się czasami zlituje to pozwoli mu się nawet przespać w stodole albo starej komórce w zamian za pomoc w gospodarstwie, a czasem nawet nakarmi go, gdy mu zostanie trochę kaszy z obiadu. Żal ściskał mu serce.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW