Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Czarnobyl 25 lat później
dodano 06.05.2011
Katastrofa w Czarnobylu z perspektywy czasu w Teatrze Telewizji i w ocenach naukowych.
Zwrócił moją uwagę ciekawy artykuł prof. Zbigniewa Jaworowskiego, który powstał w 2006 r. w 20 rocznicę katastrofy w Czarnobylu. Prof. Jaworowski był głównym bohaterem spektaklu o Czarnobylu wyemitowanego niedawno w Teatrze Telewizji przy rekordowej widowni, więc warto przeczytać, co na temat tej tragedii ma do powiedzenia sam zainteresowany. Właśnie przypada 25 rocznica tej katastrofy.
Prof. Jaworowski był inicjatorem największej i najszybszej w historii medycyny akcji profilaktycznej (podawanie polskim dzieciom płynu Lugola), wziął też na siebie obowiązek poinformowania władz w Warszawie o katastrofie w Związku Radzieckim, w sytuacji, gdy nie chciał tego zrobić partyjny kierownik Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, a prezes Państwowej Agencji Atomistyki po otrzymaniu pierwszych sygnałów stał się nieuchwytny.
W spektaklu Teatru Telewizji przedstawiono prof. Jaworowskiego jak bohatera i jest w tym sporo racji, ale zabrakło informacji, jak on to ocenia z perspektywy czasu:
Nie wiedziałem wtedy, jak dalej rozwinie się sytuacja i czy nie nastąpi gwałtowny wzrost skażeń (z Moskwy nie przychodziły żadne istotne informacje), dlatego masowa profilaktyka jodowa wydawała mi się absolutnie konieczna. Dzisiaj wiem, że limit 50 mSv, podany przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej (MAEA) oraz Międzynarodową Komisję Ochrony Radiologicznej (ICRP), był przesadnie niski oraz że tylko niewielki odsetek polskich dzieci wchłonął dawkę powyżej 200 mSv. Dziś w podobnej sytuacji nie doradzałbym rządowi stosowania takiej profilaktyki, chociaż świat podziwia nas za to, co wtedy zrobiliśmy, i wiele państw (m.in. USA, Francja i Wielka Brytania) powołuje się na polskie doświadczenie w swoich planach działań ochronnych. Ale wtedy, wróciwszy koło pierwszej w nocy do domu, powiedziałem żonie: „Myślę, że powinniśmy podać jod wszystkim dzieciom w Polsce”.
Długo nie pospałem, bo o 3:30 obudził mnie telefon: „Proszę natychmiast przyjechać do Komitetu Centralnego. Auto czeka już pod pana domem”. Dotarłem tam w pół godziny. A gdy wchodziłem do antyszambru gabinetu sekretarza KC Mariana Woźniaka, w którym roiło się od ministrów i generałów, usłyszałem jak wiceminister obrony narodowej mówi do kogoś: „Ach, ci profesorowie, zawsze chcą błyszczeć! Nie ma żadnych skażeń. Przecież gdyby były, nasza służba chemiczna dawno by je wykryła”. Niestety, ta służba nie była wówczas w stanie niczego wykryć, gdyż aparatura wojskowego monitoringu nastawiona była na ataki jądrowe oraz skażenia i dawki promieniowania setki, tysiące razy wyższe od czarnobylskich.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW