Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Za moich czasów...
dodano 02.06.2009
Jak często zdarzało i zdarza się nam nadal słyszeć te słowa z ust osób starszych. Ten wyidealizowany obraz świata doskonałego, w którym przyszło dorastać i żyć naszym rodzicom czy dziadkom.
Czy taka jest rzeczywistość? Czy świat toczy rak i degrengolada? Wreszcie czy rzeczywiście odpowiedzialnym za to jest pokolenie mi podobnych, lewitujących w okolicach trzydziestki, których okres nastoletni przypadł na po PRL-owską codzienność świata konsumpcjonizmu i szerokiego dostępu do zachodnich wzorców? Nie wydaje mi się. Nie wydaje mi się także by była to wina następnego pokolenia. Idąc dalej nie sądzę, że nastąpiła jakaś drastyczna zmiana. Owszem, nastąpiło pewne rozluźnienie formalne co zaobserwować możemy choćby w sposobie ubierania. Okazuje się jednak, że świat nigdy nie był idealny, zawsze byli ludzie odstający niejako od norm powszechnie uważanych za właściwe. Nastolatki włóczące się po ulicach, pijące tanie wina czy dopuszczające się drobnych a czasem i cięższych przestępstw. Prawdopodobnie im jesteśmy starsi, tym dokładniej dostrzegamy takie sytuacje. Dzieje się to za sprawą zmian jakie zachodzą w nas samych. Ze zbuntowanego nastolatka zamieniamy się w osobę biorącą życie we własne ręce. Zakładamy rodziny, mamy dzieci. Przestajemy włóczyć się ze znajomymi bez ładu i składu. Okupować okoliczne bramy czy ławeczki. Praca, dom. To schemat który kształtuje nasze postrzeganie świata. Nim się spostrzeżemy sami zaczynamy w rozmowie ze znajomymi wtrącać niekiedy „za naszych/moich czasów”.
Niestety, to że dojrzewamy nie sprawia automatycznie że stajemy się kulturalniejsi czy odpowiedzialniejsi. Zauważyłem to dopiero niedawno. Gdy wsiadam do autobusu prowadząc wózek z młodszą córką, najczęściej to ludzie młodzi skorzy są do pomocy. Te wyklinane przez osoby starsze nastolatki z plecakami na ramionach o wiele chętniej garną się do podniesienia wózka przed autobusowymi schodkami niż stojący nieopodal czterdziestolatek, udający że znalazł właśnie coś szalenie interesującego w czubkach swoich butów lub szybko wsiadający innymi drzwiami. Żeby przypadkiem nikt nie zdążył poprosić go o pomoc. Nie często podróżuję środkami komunikacji miejskiej, niemniej jednak powtarza się w tych moich eskapadach pewien schemat. Logicznie rzecz biorąc powinno się najpierw wypuścić wysiadających nieprawdaż? Zwolni to miejsce w autobusie czy tramwaju. Ilekroć wysiadam z takiego pojazdu, zaraz po znajomym dźwięku otwieranych drzwi, moim oczom ukazuje się zwarta ściana tłumu rządnego dostania się do środka. W pierwszych rzędach zatwardziali bojownicy o miejsca siedzące. Staruszkowie, którym zawsze należy ustąpić miejsca inaczej astmatyczny oddech nad uchem prześladować nas będzie niczym wizje lorda Vadera w sennych koszmarach. Ci sami, którzy powłócząc nogami pomstują na chodnikach na mijających ich deskorolkarzy. Tu w zwartym szyku, gotowi do skoku niczym tygrys przyczajony na swoja ofiarę. Stosują niesamowite fortele by dostać się do wnętrza nim uda mi się wyjść. Robią to tak szybko że skłonny jestem uwierzyć że ostatni z takich dziadków przecisnął się pomiędzy kołami wózka który wynosiłem razem ze współpasażerem. Bo gdy moja stopa dotknęła asfaltu chodnika on siedział już wygodnie ze skasowanym biletem.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW