Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Czy to już Ameryka?
dodano 25.04.2007
Reklamy telewizyjne zaczynają mówić do nas innym językiem. Już nie subtelne „lepsze od wiodącego płynu do mycia naczyń”, i tylko po kolorze i kształcie butelki można się było domyślić o jakiego Ludwika tu chodzi. Zaczyna być ostro.
Niewielu już dziś to pamięta (lub też jego pamięta), ale zaczęło się od Mariana Krzaklewskiego, który w swym błyskotliwym spocie wyborczym, zachwalał pobożność świty Kwaśniewskiego. Wydawało się, że takie numery u nas nie przejdą. Wiadomo, solidarność z kopanymi (przypominam, że Krzak się na tym spalił), ale po chwilowym myśli zarzuceniu, obserwujemy tryumfalny jej powrót. Tele2 nie zasłania towarów konkurencji subtelnym hasłem „inni”, bez ogródek porównuje swe usługi do znienawidzonego monopolisty TP S.A. Można by powiedzieć, że to nie to samo, wielu Kwacha pociągnie, a na Telekomunikację to wszyscy narzekają. Można by, ale prawda jest taka, że to dopiero początek.
Zachód już to zna
Odwiedzając restauracje „Burger King” w Londynie, nie sposób było nie zauważyć wielkich bilboardów na wprost głównego wejścia, informujących, że „nasze hamburgery są o 30% większe niż w McDonaldzie”. Bez większego echa przeszła sprawa sądowa w Ameryce, jaką wytoczyła spółka telekomunikacyjna „Ameritech” swemu rywalowi „Z-tel” po tym, jak ta druga na swych plakatach reklamowych napisała: „musisz być głupi, by zostać z Ameritech!” Zarzut oddalono. Ustawodawstwo amerykańskie zezwala na praktykę anty-reklamy. Ma to ponoć zwiększyć konkurencję w branży i zapewnić zdrową, niczym nie skrępowaną konkurencję. Posunięto się nawet dalej. Uregulowano kwestię podrabiania się pod znane marki. Można naśladować logo i kolorystykę, jedynym warunkiem pozostaje umieszczenie informacji o tym, że producent nie jest jej właścicielem. Ten drugi akt prawny wszedł w życie po tym, jak wśród konsumentów przeprowadzono badania, z których jednoznacznie wynikało, że klienci zdają sobie sprawę z tego, że nie nabywają oryginału. To ostatecznie wytrąciło najważniejszy argument właścicielom znanych marek. A że Amerykanie są bardzo przywiązani do wolnej konkurencji, zezwolenie na umieszczanie anty-reklam, nie wymagało żadnych dodatkowych badań. I tak Z-tel może śmiać się z Ameritechu, a sieć Wallgreen podszywać pod krem Vaseline Intensive Care i z tyłu wyjaśnić, że w zasadzie to nie oni go produkują, tak tylko wygląda.
Polska już nie dziewicza
Badania analogiczne do tych przeprowadzonych w Stanach wykazały, że Polacy nie są już tak obeznani i rzadko zdają sobie sprawę z tego, że kupują towary podrobione, imitujące znane marki. Efektem krucjaty stowarzyszenia Pro-Marka w 2001 roku, uchwalono ustawę zakazującą tego typu praktyk, choć i tak nie obyło się bez maszynek „BiG” i BiC” oraz innych tego typu podobieństw. Powszechnym zjawiskiem jest łamanie tych zasad przez supermarkety, które sprzedaają tzw. „private labels”, co po naszemu by było piwo Tesco na przykład. Czasami po wprowadzeniu nowego towaru, przez pierwszy miesiąc obecności w sklepie, jego wygląd przypomina produkt markowy. „Dopiero potem, np. na skutek interwencji producenta oryginału, zmieniają wygląd swoich opakowań” – pisało Pro-Marka w swych ulotkach. Wydaje się, że ze względu na dosyć poważne przewrażliwienie niektórych jednostek społecznych, takich, co to użycie trupa w pociągu uważa za plagiat pomysłu na film (vide „Ciało” i afera z nim związana), dużo czasu upłynie nim dorównamy Amerykanom w ich bezczelności. Z drugiej jednak strony… musisz być idiotą by wybrać wiodący proszek.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW