Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Polska wyborcza kampania transferowa
dodano 21.09.2007
Cechą PRL-owskiej propagandy politycznej było używanie w dużych ilościach rozmaitych określeń i przymiotników, wskazujących z jednej strony na negatywne cechy "zgniłego" Zachodu i "odwetowców" z Bonn, z drugiej na pozytywne cechy, wszak "prze
Jeśli ktoś, zahibernowany przez ostatnie 20 lat, jak bohaterowie "Seksmisji", zostałby właśnie obudzony, to czytając, oglądając i słuchając w mediach tego co i jak mówią politycy, na podstawie używanego języka, wszystkich zresztą partii, mógłby odnieść wrażenie, że oto PZPR podzieliła się i walczą ze sobą poszczególne jej odłamy. W polemikach padają rozmaite, skierowane pod adresem przeciwników politycznych określenia, oraz porównania, coraz bardziej emocjonalne i coraz bardziej skrajne (oskarżenia o totalitaryzm i metody STASI z jednej, a totalną destrukcję Państwa z drugiej) - bogato okraszane przymiotnikami. W tej bijatyce słownej politycy, ale także część dziennikarzy i publicystów bez żenady, otwarcie zajmujących miejsce po którejś ze stron barykady - doszła praktycznie do ściany. Na dodatek każda z partii walczy z każdą, będąc bądź programowym przeciwnikiem, bądź programowym konkurentem o elektorat.
Dozwolone są wszystkie chwyty, argumenty i interpretacje faktów i zdarzeń, często, mówiąc delikatnie, nie mające nic wspólnego z prawdą, używane w nadziei, że może jednak głupi elektorat to "kupi" i zagłosuje "właściwie". Mam wrażenie, że politycy przestali sobie zdawać sprawę z tego, że zbyt przesadne podkreślanie wad konkurencji politycznej i wysuwanie fałszywych, czy też małostkowych zarzutów, najbardziej podważa ich własną wiarygodność, tym bardziej, że żadna z partii umoralniając przeciwników sama nie jest bez grzechów. A "pompowanie" emocji w dowolnej sprawie wprawdzie jeszcze bardziej utwardza i tak już "żelazny", własny elektorat, ale równocześnie zniechęca sporą cześć niezdecydowanych wyborców, intuicyjnie wyczuwających przesadę, a także utwierdza w negatywnym nastawieniu elektorat przeciwników. Jedynym pozytywnym skutkiem takiej bardzo emocjonalnej kampanii może być większa frekwencja, co moim zdaniem nie gwarantuje jednak jakiejś radykalnej zmiany w powyborczym rozkładzie zdobytych mandatów.
W bijatykę wdają się także osobistości, które z racji zajmowanych stanowisk powinny, jak sądzę, zachować pewna powściągliwość. I tak, np. prof. Jerzy Stępień, przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego publicznie podniósł do rangi poważnego problemu fakt, że Anna Fotyga zostając po jedno, czy dwudniowej przerwie ponownie minister spraw zagranicznych, nie złożyła przysięgi natychmiast po akcie ponownego mianowania (była za granicą). Za komentarz do tego niech służy zdarzenie, którego byłem świadkiem w wojsku, jeszcze w głębokim PRL-u.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW