Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Świat się śmieje, a Potterowi wstyd
dodano 01.02.2008
Było miło, wesoło i przyjemnie – tak wynika z relacji mediów na temat premiery polskiego Harry'ego Pottera. Niestety, poza granicami naszego kraju jakoś nikt tego nie zauważył, za to mówi się głośno, że Potter najadł się w Polsce wstydu.
Czy może jednak być inaczej, gdy siódmy tom można dostać w stolicy na tydzień przed premierą, a wydawnictwo bezradnie rozkłada ręce mówiąc, że nic z tym nie zrobi? Czy może być inaczej, skoro sprzedawcy prowadzący premierowe imprezy mylą domy w Hogwarcie z osobnymi szkołami?
Niniejszy felieton odkrywa – niestety – całą prawdę i wyjaśnia, dlaczego wcale nie było tak „miło, przyjemnie i wesoło”.
Na tydzień przed premierą zwaliła mnie z nóg informacja, że „bukiniści z Warszawy sprzedają już siódmy tom Harry’ego Pottera”. Powtórzę: na tydzień przed premierą! I jeszcze z dopiskiem, że robią to od kilku dni. No, pomyślałem, to może i lepiej, że dowiaduję się dopiero teraz. W innym wypadku, ostatni odcinek mojego „Marszu po Insygnia” w HPNews.pl rozrósłby się do przesadnych rozmiarów. Bo byłoby o czym pisać.
A ponieważ owi bukiniści sprzedawali siódmy tom między innymi na Dworcu Centralnym, to już naprawdę zrobiło się wesoło. Podróżni z całej Europy dowiedzieli się dzięki temu, że Polacy nie gęsi, mają swój język, a także swojego siódmego Pottera – i to w dodatku na tydzień przed oficjalną premierą. A więc znów jesteśmy nie do podrobienia, bo czegoś takiego nie widziano w żadnym innym kraju, jak Unia Europejska długa i szeroka.
Wydawcy machnęli na to ręką, pisząc, że to pirackie kopie. W istocie, były pirackie. Żeby jednak było śmieszniej, po paru dniach egzemplarze siódmego tomu pojawiły się w różnych sklepach – i wnet okazało się, że akurat te są jak najbardziej oryginalne. W piątek rozmawiałem z mamą i zażartowałem, że chyba mam siódmy tom jako jeden z nielicznych, skoro dostałem go już w czwartek na konferencji wydawnictwa Media Rodzina. – Nie ty jeden – słyszę w słuchawce. – W Biedronce też już można kupić.
Na to już wydawnictwo machnąć ręką nie powinno i nie mogło. Ale i tak machnęło. - Jest nam przykro, że tak się dzieje i przyznajemy, że jesteśmy bezradni wobec opisywanych przez państwa faktów – skomentował krótko dyrektor Media Rodzina, Bronisław Kledzik. W podobnym tonie wypowiadali się inni przedstawiciele wydawnictwa. Czyli innymi słowy: oni są be, ale nic im nie możemy zrobić, macie pecha, po prostu u nich nie kupujcie i tyle.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW