Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Lis na żywo w publicznej
dodano 27.02.2008
Po romansie z prywatnymi nadawcami i internetowym zesłaniu Tomasz Lis z pompą wraca do telewizji publicznej. Ze skutkiem raczej mizernym.
Pewne jest jedno – nora, w której ostatnio urzędował Lis była dla niego zdecydowanie za ciasna. Przeprowadzka była nieunikniona, a nowe lokum po tylu perypetiach raczej łatwe do przewidzenia. Tak powstał Tomasz Lis na żywo.
Po gwiazdach na lodzie i tańcu z gwiazdami telewizja publiczna uraczyła nas rozmową z gwiazdą. Tą gwiazdą jest nie kto inny, jak prowadzący. Kiedy dowiedziałem się, że Lis będzie miał swój program publicystyczny, doszedłem do wniosku, że TVP wreszcie wyda pieniądze z abonamentu na coś sensownego. Przypomniały mi też się odcinki Co z tą Polską?, gdzie rozstrzygano, ile Putra ma dzieci, a ile Giertych elektoratu. Czekałem więc z niecierpliwością. I doczekałem się. Flaków z olejem.
Początek Lis miał raczej nieciekawy. Przy Marcinkiewiczu wyglądał momentami jak nieopierzony dziennikarzyna. Przyznam, że nie przypominam sobie, aby Lis popadł podczas rozmowy w takie tarapaty. Marcinkiewicz bezlitośnie wypunktował serię jego drobnych potknięć językowych. Jednak nie był to wypadek przy pracy. Lis przez cały program był spięty i wydawało się chwilami, że rozmawia ze swoją teściową, a nie z politykiem. Odnieść można wrażenie, że gmach przy Woronicza niezbyt dobrze mu służy.
Po niefortunnej wpadce z Marcinkiewiczem opuściliśmy studio, aby zobaczyć rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim. Nie wiedzieć czemu, od tego momentu Tomasz Lis na żywo przestał być na żywo. Mimo usilnych starać naszego gwiazdora, z odbiornika wiało nudą, żeby nie powiedzieć – martwotą. Po stwierdzeniu Kaczyńskiego, że Marcinkiewicz był lepszy, bo był „nasz” (w ostatniej chwili szef PiSu ugryzł się w język i wprost tego nie powiedział, ale jego myśl zdążyła rozlać się po ekranie), poszedłem zrobić sobie herbatę. A nawet dwie, bo Komorowski także niewiele wniósł do programu. Wbrew obawom internautów tendencyjnie nie było. Ciekawie zresztą też nie. A w zasadzie, to w ogóle nie było.
Rozwodzę się nad szczegółami, bo i z szerszej perspektywy nowy program nie zachwyca. Temat oklepany – studniówkę Tuska przeżywamy już zdecydowanie za długo, a Lis serwuje nam jeszcze poprawiny. Technicznie Tomasz Lis…prezentuje się wręcz żenująco. Siedzący w reżyserce mieli chyba ciężką noc, bo co chwila przysypiali (sam szef stwierdził w pewnym momencie, że traci cierpliwość). Logo lichutkie, oprawa muzyczna słabiutka, multimedia – czy to wyniki sondażów, czy smsowej sondy – siermiężne. Studio też przypomina mi ascetyczną scenerię Co z Polską?.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW