Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ana I Waleczna
dodano 08.07.2007
W czwartek, na korcie centralnym Wimbledonu, widzowie byli świadkami najlepszego jak dotąd spotkania kobiet w tegorocznym turnieju. Serbka Ana Ivanović pokazała charakter, pokonując Nicole Vaidisovą po trzech zaciętych setach: 4-6, 6-2, 7-5.
Dwie piłki meczowe obroniła w sposób tak prosty, i tak doskonały zarazem, jak gdyby grała towarzysko z niedoświadczoną juniorką. Obroniła dwa meczbole, wybroniła i trzeci. Biegała po całym korcie, zbiegała do siatki, atakowała z głębi. Dobiegała do każdej piłki. Vaidisova odpuściła, zaskoczona tą nagłą przemianą rywalki, by po chwili oddać swoje podanie. 5-5 i znów po równo w trzecim secie! Niemal pewne zwycięstwo wymknęło się czeskiej tenisistce z rąk.
A przecież nie grała słabo. Też starała się, atakowała, pozostając przy tym w ogromnym skupieniu. Tę jej koncentrację widać było za każdym razem, gdy tylko znalazła się przed kamerą. Przez większość meczu grała wspaniale i skutecznie zarazem; jestem pewien, że tego dnia mogłaby ograć każdą tenisistkę świata: Venus Williams, Justine Henin, Jelenę Janković…
Ale nie Anę Ivanović. Ta, niesiona entuzjazmem po odrobieniu strat, grała jak natchniona. Przy każdym punkcie tak, jakby walczyła o życie. Sprzyjało jej przy tym szczęście – raz piłka po taśmie spadła na połowę rywalki, a później, w podobnej sytuacji, po uderzeniu Nicole pozostała po jej stronie. Ivanović przeżywała to zresztą niesamowicie. Po każdej akcji wydawała okrzyk – to radości, to przepełniony złością po zepsutej piłce, choć tych drugich było znacznie mniej. Nie rzucała jednak rakietą ani nie wygrażała sędziemu, jak to zdarzało się już czynić m.in. Marii Sharapovej. I ta zaciśnięta pięść, ten energiczny szał po kolejnych winnersach, jakie przybliżały ją do półfinału.
Kto nie widział tej końcówki, ten nigdy nie pojmie ogromnej waleczności i siły charakteru 19-letniej Serbki. Nic to, że grała z kontuzją (przez cały mecz ze specjalnym opatrunkiem na kolanie). Nic to, że niedysponowany był tego dnia jej bekhend. Chyba samą ambicją wygrałaby ten mecz, a przecież doszły do tego wielkie umiejętności. Vaidisova nie potrafiła już dłużej stawiać oporu. Pękła, a przegrywając 5-6, przy drugiej piłce meczowej dla rywalki, podwójnym błędem serwisowym zakończyła spotkanie.
Ivanović wygrała, bo zdecydowanie bardziej tego chciała i walczyła. Nie grała może pięknie, na pewno niezbyt finezyjnie, lecz w najważniejszych momentach okazała się nie do złamania. Już dzień później, w półfinale, jej słabości obnażyła Venus Williams, eliminując 19-latkę z turnieju, lecz dam głowę, że nie miało to dla niej większego znaczenia. Jej prawdziwy wielki mecz rozegrał się w czwartek. Ci, którzy to widzieli, na długo zapamiętają jej heroiczną walkę o pozostanie w grze i piękny uśmiech, jaki powrócił na jej twarz, gdy zwycięstwo stało się faktem. Zapewne oglądać go będziemy jeszcze nie raz i nie dwa.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW