Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Faith, sex and freedom!
dodano 14.07.2007
Skandalista. Geniusz marketingu. Ikona muzyki pop i symbol seksu lat dziewięćdziesiątych. Podręcznik do sentymentalnej historii kilku pokoleń. Po raz pierwszy zaśpiewał w Polsce i zaczarował wielotysięczną publiczność. Mimo wpadek organizatorów.
I drugi support. Kasia Cerekwicka, której występ zadał brutalny gwałt ogólnemu poczuciu estetyki. Serce pęka z żalu, kiedy się widzi kobietę z TAKIM głosem, która - być może samodzielnie, a może i z pomocą całego sztabu doradców - decyduje się na tak płytki plastikowy wizerunek. Sztuczne blond włosy, dwuosobowy żeński chórek wycięty z tego samego szablonu, makijaże widoczne z odległości pięćdziesięciu metrów - słowem, wizerunkowy koszmar. Niestety również i teksty piosenek śpiewanych przez to Barbie-trio nie przemawiały na ich korzyść, jako że cechą wspólną owej poezji były banalne rymy i wczesnogimnazjalny poziom liryki. Dzięki składajmy opatrzności, że oprócz szerokiego spektrum wyrobów plastikowych mamy w Polsce choćby Izę Kowalewską. Nie zmienia to jednak faktu, że dobór supportów był co najmniej chybiony.
Warto było jednak przetrwać te męki, bo kiedy już na głównej scenie pojawił się sam Mistrz, publiczność ogarnął ogólny zachwyt. Sprawiająca wrażenie skromnej scena okazała się w jednej trzeciej być ekranem pod zapierające dech w piersiach wizualizacje. George zaś dał ludziom dokładnie to, czego oczekiwali. Zdecydowanie w dobrej formie, z uśmiechem uwydatniającym dołeczki w policzkach, biegał swoim niedoścignionym tanecznym krokiem po wybiegu okalającym sektor Golden Circle. Brzmiącym, ciepłym głosem nieskazitelnie czysto zaśpiewał wszystkie najważniejsze pozycje z Elementarza Fana George'a Michaela.
Było "Fastlove" na dobry początek, a w przeciągu następnych dwóch godzin okazało się, że wszyscy jeszcze potrafimy zaśpiewać "Faith", "Father preacher", "I want your sex", "Everything she wants" czy "I'm your man" (tą ostatnią George śpiewał zaglądając w oczy tłumu zgromadzonego pod sceną). "The edge of heaven" i "Amazing" publiczność przestała śpiewać długo po tym jak ucichły ostatnie dźwięki ze sceny, a wokalista podziękował rozśpiewanym tysiącom i poprosił je o chwilę spokoju. Nastrojowe "Praying for time" z kolei było mistrzostwem wizualizacji - gwiazdor siedział na stołku ustawionym wśród migocących morskich fal, a za jego plecami zachodziło olbrzymie płonące słońce.
Nie zabrakło - nie mogło zabraknąć na koncercie jubileuszowym - "Older", "Spinning the wheel", "Star people", "You have been loved", "Too funky", "John and Elvis are dead", czy "Flawless (go to the city)". Nie zabrakło też manifestacji poglądów politycznych muzyka, za które doczekał się już medialnego linczu: tym razem kiedy George biegając po wybiegu śpiewał "Shoot the dog", za jego plecami pojawił się olbrzymi balon - karykatura George'a Busha, który między nogami miał przyodzianego w brytyjską flagę psa. Pyskiem zwrócony był do prezydenta, zajmując tym samym pozycję niedwuznaczną. Drugą tego typu atrakcją była karykaturalna Statua Wolności, która pojawiła się w finale. Statua miała twarz Blaire'a, pistolet zamiast znicza, a w lewej ręce księgę z wypisanym "What's a fucking liberty?". Kiedy natomiast z ekranu chciał wylecieć policyjny helikopter, wiadomo było, że następnym utworem tego wieczoru będzie "Outside". George nie zawiódł. Seksowny tak, jak tylko on potrafi być w mundurze, raz jeszcze wykpił medialną nagonkę, której padł ofiarą, rozgrzewając przy tym do czerwoności publiczność płci obojga.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW