Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Mandarynkowa opowieść
dodano 30.07.2007
Wszyscy, którzy wybrali się na południe Hiszpanii zimą, a może i ci, którzy się nie wybrali, wiedzą, że tam nie ma zimy. No, przynajmniej nie ma tego, co dla nas jest zimą, bo dla nich zimą jest to, co u nas bardzo często jest latem.
Choć tak bardzo pragnąłem pozostać niezauważony w swoim postępku, w swoim naiwnym akcie niepohamowanej ciekawości to jednak znalazł się ktoś, kto mnie dostrzegł. Wspomniana wcześniej starsza pani została opuszczona przez młode towarzyszki, co stanowiło dla niej okazję do nawiązania rozmowy ze mną. Ponieważ zaraz po wyrzuceniu do śmietnika skórek od nieszczęsnej mandarynki oraz niezjedzonej połowy tego samego owocu, zacząłem czytać francuski magazyn „science et vie”, było to dobrym dla tej pani pretekstem by zapytać mnie po francusku czy jestem Francuzem. To, że nim nie byłem nie przeszkadzało w najmniejszym stopniu kontynuować pogawędki. Opowiedziałem tej miłej kobiecie o dotychczasowym oraz planowanym przebiegu mojej podróży, ale oczywiście nie to jest najciekawsze. Najciekawsze jest to, że w końcu pojawił się temat mandarynek. Starsza pani ze Szwajcarii ciekawa była moich wrażeń związanych z ich konsumpcją, choć pytanie to było raczej retoryczne. W tej sytuacji trudno było skłamać, zresztą chyba w każdej jest trudno. Powiedziałem jak było. W zamian otrzymałem informację, że mimo wszystko owoce, o których mowa, świetnie nadają się na konfitury. Każdy oczywiście wie, że konfitury wytwarza się z użyciem dużej ilości cukru. Zawsze był jakimś pocieszeniem fakt, że nie groziło mi przynajmniej żadne zatrucie i że owoc jest teoretycznie jadalny. Tak kończy się mandarynkowa przygoda, która jak się zdaje, na stałe uwarunkowała mnie negatywnie do powtórzenia tego eksperymentu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW