Jak Prezes z Premierem
dodano 19.09.2007
Wszyscy wobec prawa są równi. Tak powiadali bohaterowie Orwella. Tę frazę słyszymy i dziś kilka razy dziennie. Na czym ta równość polegała w „Folwarku zwierzęcym”, wszyscy mniej więcej wiedzą.
Jeśli taki kierunek i sposób stosowania prawa wskazuje sam WSA w Warszawie, to skarżenie się teraz na minister Kalatę, że nie przekazuje skarg, wygląda i zabawnie, i zastanawiająco.
Panu Prezesowi można, co najwyżej, podarować paczkę chusteczek jednorazowych z dedykacją porzekadła: „Sameś sobie zgotował ten los, Grzegorzu Dyndało”. Minister Kalata pokazywała właśnie, że nawet jak już sąd, z jakiejś przyczyny, grzywnę nałoży, to i tak funkcjonariusz publiczny ma tę grzywnę, prawo i sąd w miejscu nieszczególnie szacownym.
A skoro uzbierało się tyle tych zobowiązań, to znaczy, że minister Kalata działała tak od dłuższego czasu i w niejednej sprawie. Co robił Pan Prezes WSA przez ten czas?
Panu Premierowi zaś może by podesłać tekst ustawy o finansach publicznych, z powiększoną czcionką i tłumaczem, szczególnie tej części o dyscyplinie finansów publicznych. Wprawdzie jest jeszcze parę ustaw z przepisami pasującymi jak ulał do minister Kalaty i jej działalności, ale już ta jedna by wystarczyła. Zresztą, kto by je czytał i po co?
Gest Kozakiewicza na dobre zagościł w polskim życiu publicznym, teraz sobie utrwala miejsce w systemie prawnym państwa.
Być może zagości też przy urnach wyborczych.
Witold Filipowicz
Warszawa, 10 września 2007 r.
mifin@wp.pl
wróc do artykułów