Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Będąc młodą konowałką cz.1
dodano 12.10.2007
Wredne przez wesołe przez wredne
Pamięć człowieka jest ulotna, a życie ludzkie pisze najlepsze scenariusze, dlatego też postanowiłam spisywać zdarzenia związane z blaskami i cieniami swojej pracy ku własnej i cudzej uciesze.
Kiedy byłam małą dziewczynką z lubością wysłuchiwałam skeczy z audycji pt. „60 minut na godzinę” i do dziś pamiętam „wspomnienia młodej lekarki”, które bawiły mnie do łez. Zdarzenia, które tu przytoczę, w odróżnieniu od tych ze wspomnianej audycji są autentyczne i mają swoje odniesienie w konkretnym miejscu i czasie.
Studia w Akademii Medycznej w Warszawie ukończyłam w 199… roku, staż podyplomowy odbywałam w małej podwarszawskiej miejscowości.
Od samego początku byłam traktowana jako „przynieś-podaj-pozamiataj”, co postanowiłam potraktować jak atut, a nie uciążliwy obowiązek. W związku z takim a nie innym podejściem pracodawcy już po kilku miesiącach praktyk zaczęłam doskonale czuć się w każdej roli, w jakiej występowałam. A było ich mnóstwo!
Ot choćby:
”Naczelny anestezjolog” szpitala w okresie strajków kolegów w 1999 roku, jedyny poranny dyżurant w DPD w tym samym czasie, „główny szkolny” pediatra kwalifikujący do szczepień i wykonujący „przeglądy techniczne” młodzieży, wysokiej klasy specjalista medycyny rodzinnej leczący w promieniu 60 km w terenie w każdym ośrodku, jaki wymagał zastępstwa…etc.
Nie jest to oczywiście nic nadzwyczajnego i zapewne 80% lekarzy przeżywało podobne sytuacje, rozterki i tragikomedie. Szkoda tylko, że nie zabierają głosu i nie starają się pozostawić po sobie niczego, co im się przydarzyło w ciągu całego życia zawodowego, bo jestem przekonana, że nikt z twórców kina światowego i rodzimego nie byłby w stanie wymyśleć podobnych sytuacji….
Przez x lat pracy zawodowej, przy wybitnie niespokojnej, albo jak kto woli niezaspokojonej duszy, zawsze byłam outsiderem we własnym środowisku. Lubiłam i lubię nadal przyglądać się ludziom z boku, co doskonale pomaga diagnozować choroby, ale również umożliwia trafną ocenę ludzkich zachowań. A jest na co popatrzeć…
W okresie strajków z początku 2007 roku doszłam do wniosku, że paranoja w medycynie sięgnęła zenitu. Różnorodność przepisów i ich odniesienie do rzeczywistości stworzyło ciekawy konglomerat głupoty i cwaniactwa z przerostem formy nad treścią. To właściwie natchnęło mnie do przelania na papier najzabawniejszych jego przejawów, z jakimi się zetknęłam. Tak samo wpłynęła obawa, że czas mi je odbierze, tak jak odebrał mi wiele wcześniejszych wspomnień.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW