Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Absurdalnie o Wildsteinie
dodano 03.07.2008
W XXI wieku w kraju nad Wisłą, zaświeciła na niebie, nowa gwiazda. Człowiek o umyśle na miarę Kanta, talentem politycznym równy Bismarckowi i Churchillowi, a w kwestiach moralnych autorytet przewyższający jakiegoś tam Ratzingera czy Dalajlamę.
Niestety na tym nie kończy się działalność naszego „prześladowanego” omnibusa. Oprócz typowo dziennikarskiej roboty w prasie i telewizji, redaktor Wildstein spełniał się też na polu literackim. W okresie 1989-2008 wydał (tu ponownie sięgnąłem do popularnej internetowej encyklopedii) 9 książek. Otrzymując za jedną z nich nagrodę literacką im. Andrzeja Kijowskiego w roku 2004, co jak na „prześladowanego” dysydenta wydaje się być nie byle jakim osiągnięciem. A zatem pozycja Churchilla również w tej dziedzinie wydaje się być zagrożona.
Jego ostatnie „dzieło”, wydana w 2008 roku powieść „Dolina nicości” opisuje tradycyjnie „salon”, „elity” itd, itp. choć powieść ta, jak stwierdził ironicznie sam autor na spotkaniu promującym książkę w Łodzi (23 czerwca b.r), nie odnosi się do tzw. środowiska „Gazety Wyborczej” . Uwaga ta została jednak skwitowana przez salę wszystko mówiącym śmiechem. Oczywiście ten „skromny”, „dobroduszny” i „niezwykle sympatyczny” autor zapomina, że stworzony w jego dziele świat pasuje nie tylko do środowiska "GW", ale jak ulał pasuje też do opisu jego samego, sposobu jego funkcjonowania w mediach oraz środowiska z którym sam jest związany.
Wydaje się więc, że po panującej w III RP „michnikowszczyżnie”, gdzie jak twierdzi Wildstein i jemu podobni mieliśmy do czynienia z fałszowaniem rzeczywistości przez „salon” czyli media uwikłane we wszelkiego rodzaju ciemne układy z wywodzącym się z esbecji biznesem oraz politykami, teraz będziemy musieli oswoić się z „wildsteinizną”. Po „katharsis” afery Rywina, obecnie doświadczamy „odnowy” gdzie prawdziwi (nie bójmy się użyć tego słowa) bohaterowie mogą wreszcie głosić "jedynie słuszną prawdę" w mediach.
A jak jest w rzeczywistości: otóż istnieje duże prawdopodobieństwo, iż miejsce Michnika, zajmie sam Wildstein lub ktoś do niego podobny. „Salon” będzie w najlepsze funkcjonował nadal, tylko zmieni trochę linię polityczną i tyle. Co więc naprawdę wnosi Bronisław Wildstein do debaty o Polsce? Odpowiedź jest prosta: nic. Można zaryzykować twierdzenie, iż jest on tylko nową, bardziej bezczelną i nadętą do niespotykanych rozmiarów kopią Michnika. Przyszłym (a dla niektórych już obecnym) „autorytetem” , specjalizującym się w ustalaniu tego co można dopuścić do mediów, a czego absolutnie nie można. Czyli obasada dramatu się zmienia, ale fabuła nie. Czy taka zamiana przyniesie jakąś korzyść ludziom żyjącym poza „salonem”? Odpowiedź jest banalnie prosta, ależ oczywiście że nie.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW