Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Egzamin okiem przyszłego kierowcy
dodano 08.02.2008
Gdyby tak móc wstać odrobinę później i nie tłuc się tramwajem dwukrotnie przekraczającym wszelkie normy ładowności średniej klasy kontenerowców? Gdyby tak odpalić własne auto i niczym pogromca szos pomknąć w kierunku uczelnianego parkingu?
Jeszcze dwie minuty temu byliśmy święcie przekonani, że z zamkniętymi oczami wskazalibyśmy żarówkę odpowiedzialną za światła drogowe, a placyk moglibyśmy przejechać bez wsiadania do samochodu. Okazuje się jednak, że język nie sługa, i plącze się straszliwie w zeznaniach szukając tak skomplikowanych wyrażeń jak „sygnał dźwiękowy” czy „bieg wsteczny”. Łuk niby pestka, a mimo to ręce drżą niemiłosiernie a stopa wybija rytmiczne takty na pedale sprzęgła. Lecz bądźmy szczerzy, nie takie emocje się już w życiu przeżywało, nie na darmo instruktor napomknął podczas kursy, że większy stres towarzyszy jedynie egzaminom na pilota samolotu. Może jednak uda się wybrnąć i z tej sytuacji. Skupiamy się więc jak tylko potrafimy i po paru minutach stoimy już przed bramą wyjazdową z ośrodka bogatsi o zaliczony placyk i gotowi aby stawić czoła miejskiemu molochowi. A zadanie to nie będzie łatwe!
Wiemy w prawdzie, jakie manewry musimy wykonać, oraz jak je zrobić z dokładnością do centymetra. Wiemy też, jakich błędów się wystrzegać i po co u licha te kamery w samochodzie.
Parkowanie, skrzyżowanie z sygnalizacją, skrzyżowanie bez sygnalizacji, skrzyżowanie równorzędne, zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury drogowej, ronda, itp. Czterdzieści minut zleci jak z bicza strzelił, i ani się obejrzymy, a już pędzimy z zawrotną, acz dozwoloną, prędkością do ośrodka egzaminacyjnego, aby po chwili wyczekiwania na wypełnienie karty egzaminu przez szanownego pana egzaminatora usłyszeć: „Myślę, że niebezpieczeństwa na drodze pan nie stwarza, egzamin zaliczony!”. Szok, prawda? To po to jedno krótkie zdanie siedzimy od rana w tym nieprzyjemnym ośrodku, po to woziliśmy tego miłego pana po mieście? Żadnych fanfar? Oklasków? Onieśmieleni niewątpliwym sukcesem wysiadamy z auta nie zapominając zabrać z tylnego siedzenia kurtki i o świecie nie myśląc dzwonimy do wszystkich znajomych, odpisujemy na esemesy i odpowiadamy na telefoniczne uściski. Hola hola młody kierowco! Nie tak prędko!
Pominę tu kilkutygodniowe (czasami i miesięczne) oczekiwanie na wydanie upragnionego dokumentu oraz zakupienie, lub zarekwirowanie, samochodu, którym będziemy zdobywać nasze doświadczenie. Ono jest tu bowiem kluczem do sukcesu. Cóż z tego, że egzamin za nami a „prawko” w portfelu? Szybko okazuje się, że jazda bez instruktora mogącego w każdej chwili zahamować nie jest już taka komfortowa, a poza miastem nie czujemy się tak pewni siebie, jakby się mogło to wydawać. Jeszcze wieleset kilometrów, zanim w zupełności oswoimy się z samodzielnym prowadzeniem pojazdu i ze spokojnym sercem będziemy wozić nim znajomych czy rodzinę.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW