Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Pierwsza praca, pierwsze wrażenia
dodano 08.07.2008
Szukając pierwszej pracy byłem przekonany, że od ręki znajdę świetną okazję. Jakże zaskoczyły mnie firmy, z miejsca odrzucając moje oferty na stanowisko negocjatora, kierownika HRu, rzecznika przedsiębiorstwa. Obniżyłem wymagania.
Curriculum Vitae
"Byłem osobą odpowiedzialną za przestrzenne, strategiczne rozplanowanie produktów w celu jak najlepszej ich prezentacji na specyficznych miejscach poziomych do tego celu wyznaczonych." Tak właśnie określiłem pracę magazyniera podczas starania się o swoją pierwszą pracę. W dobie stanowisk jak Key Account Manager (telemarketer) oraz Marketing Specialist (handlowiec), informowanie mądrymi słowami o niewymagającej pomyślunku pracy wydawało mi się zabawne i świadczące o mojej inteligencji.
- Jak Pan myśli, jak w pracy handlowca pomoże panu znajomość przestrzennego, strategicznego... - zawiesił głos rekrutant firmy, w której ubiegałem się o stanowisko. Podczas tej pauzy zdałem sobie sprawę z trzech rzeczy - jeden: rekrutant nie czytał wcześniej mojego CV, dwa: rekrutant nie ma poczucia humoru, trzy: rekrutant w chwilach zadumy staje się purpurowy na twarzy z lekkimi przebłyskami bordo. A podobno kobiety widzą kolory. - ... więc jak Pan myśli, jak poprzednia praca pomoże Panu u nas?
Porzuciłem rubaszny pomysł zażartowania z podobieństw pracy magazyniera i handlowca, i wymieniłem punktualność, zaangażowanie, umiejętność zarządzania czasem oraz realizacji zadań wyznaczonych przez szefostwo. Zadziwił mnie wyraz twarzy rekrutanta, któren zdawał się mówić "beżowy. Pomaluję sufit na beżowy...". No ale cóż - pierwsza praca, należy być miłym, otwartym, uśmiechniętym. Jednym słowem "do rany przyłóż misio-pysio". Rekrutacja zakończyła się po paru następnych minutach, które rekrutant spożytkował owocnie na przejrzenie mojego listu motywacyjnego (że tez podjął się takiego wysiłku!) oraz na mądre chrumknięcia i chrząknięcia.
Telefon
Na uczelni zagrzmiał oczekiwany przeze mnie telefon od firmy. Czerwony na twarzy i z duszą na ramieniu poinformowałem wykładowcę podczas wykładu, że muszę natychmiast wyjść. Dopiero po paru latach dowiedziałem się, iż w momencie mej nieobecności wykładowca ogłosił, że w jego czasach okrzyk "muszę wyjść" podczas zajęć oznaczał najczęściej poważne problemy fizjologiczne.
Przez telefon na korytarzu umówiłem się na szkolenie produktowe; w siedzibie firmy otrzymałem (wraz z trzema innymi osobami) do podpisania umowę, a także wytyczne dotyczące pracy - zaproszono nas do niej już następnego dnia.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW