Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Show ze sztuką w tle.
dodano 23.12.2006
Nie lubię teatru. Co innego spektakl, ale brzydzi mnie teatr w znaczeniu nieco przedmiotowym. Chodzi o to, że wstydzę się, musząc siedzieć otoczony widownią, w większości złożoną z "kulturalnego" społeczeństwa.
Coraz rzadziej chodzę do kina, bo śmierdzący popcorn, sycząca cola i trzydziestominutowe spoty reklamowe. Koncerty też mi się znudziły, bo nie mogę patrzeć na pijane piętnastolatki podskakujące w rytm muzyki, która akurat nie gra. Ale żeby zaspokoić dość rzadką dziś potrzebę chłonięcia kultury wyższej, od czasu do czasu, chodzę do teatru.
Jacek Bomba, na łamach Tygodnika Powszechnego, wspominał, że udał się na spektakl, że było fajnie i, że w ogóle lubi teatr. Początkowo spodobał mi się jego optymizm, więc poszedłem i ja. Choć były to inne przedstawienia, w różnych miastach, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że facet bardzo się pomylił.
Nie wiem czy teatr jest teraz na tak zwanym topie, nie mam też pewności czy obecność na premierach pomaga osiągnąć wyższy status społeczny, lepsze samopoczucie czy orgazm. A już za cholerę nie wiem, dlaczego trzydziestokilkuletnia paniusia siedzi przed sceną w grubym futrze, choć temperatura pokojowa wynosi około dwudziestu stopni. Celsjusza i na plusie rzecz jasna.
Po przedstawieniu sztuki Jeana Geneta, czułem nieodpartą pokusę, by do dyrektora jednego z gdańskich teatrów wysłać list, prosząc o wyjaśnienie kilku nurtujących kwestii, które nasunęły mi się po wizycie w niżej wymienionym. W myślach naskrobałem mniej więcej tak: „Panie Dyrektorze, rad bym był gdyby mógł mi Pan wyjaśnić dlaczegóż to w Teatrze Wybrzeże nie zatrudnia się wyspecjalizowanych ochroniarzy, najlepiej z grupy antyterrorystycznej, którzy przeprowadzaliby selekcję widzów, eliminując wadliwy element społeczny wyposażony w broń masowego poirytowania, tj. telefon komórkowy.” W załączniku, na potwierdzenie zasadności mojego zapytania, umieściłbym opis sceny, która rozegrała się o rząd niżej mojego miejsca, czyli aż osiem centymetrów ode mnie.
Wspomniana już dama w elokwentnym futrze (lub na odwrót) miała zwyczaj komentować zachowania aktorów na scenie. I było to nawet zabawne, dopóki nie zrobiło się żałosne. Bo ile można rechotać z, na pozór dorosłej już kobiety, która dostawała ataku spazmatycznego śmiechu, za każdym razem, gdy któryś z aktorów przewracał się na scenie. Co zresztą było wpisane w scenariusz, ale skąd dama z futrem mogła o tym wiedzieć. Kulminacja tej dowcipno-żenującej akcji miała miejsce tuż przed końcem przedstawienia, gdy damie zadzwonił telefon, którego zresztą nie odbierała. Po piątym sygnale, kulturalny pan z rzędu za mną, dyskretnie szepnął mi na ucho, bym przekazał pani przede mną, by ta, wyłączyła irytujący dźwięk.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW