Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ostatnia misja USS "Indianapolis"
dodano 18.01.2007
Podoficer wachtowy budzi komandora podporucznika Mochitsuro Hashimoto. Jest 29 lipca 1945 roku, godzina 23.30. Niski, krzywonogi dowódca zszedł pod pokład i nakazał wyciągnąć peryskop ponad poziom wody.
Nagle rufa USS „Indianapolis” unosi się w górę, coraz wyżej i wyżej. Okręt tonie. Marynarze ociągają się jednak ze skokiem - teraz od fal dzieli ich wiele metrów. Po chwili USS „Indianapolis” rozświetlany przez wybuchy, staje na dziobie i jak nóż wchodzi pod wodę. Między wybuchem pierwszej torpedy, a zniknięciem okrętu pod wodą mija dokładnie dwanaście minut. USS „Indianapolis” wciąga w otchłań oceanu trzystu marynarzy...
Jeszcze przed świtem na dno idą ci, którzy nie znaleźli żadnego pływającego przedmiotu. Umierają też ciężko ranni, którym koledzy po skoku za burtę zdołali założyć w wodzie kamizelki ratunkowe. Teraz zdejmują je i zmarli opadają pod wodę. Do świtu tonie niemal setka marynarzy. Wśród rozciągającego się niemal na dwa kilometry pasa rozlanej ropy naftowej ośmiuset rozbitków walczy o życie, dławiąc się i wymiotując...
Nieszczęśni marynarze nie wiedzą, co czeka ich o świcie... Oto relacja jednego z członków załogi, któremu udało się przeżyć piekło, jakie zgotowały im japońskie torpedy i... setki rekinów...
„Japońska łódź podwodna wpakowała w nas dwie torpedy- obie trafiły nas w lewą burtę, Stało się to miedzy wyspą Tinian a Leyte. Dopiero co dostarczyliśmy bombę. Bombę, która spadła na Hiroszimę. Tysiąc sto ludzi nagle wpadło do wody. Okręt poszedł na dno w dwanaście minut. Pierwszy rekin przypłynął po około pół godzinie. Żarłacz tygrysi. Czterometrowy. Wiecie jak poznać to w wodzie? Patrzy się na odległość od płetwy grzbietowej do ogona...
To czego nie wiedzieliśmy będąc w wodzie to to, że nasza misja była aż takim sekretem. Żaden rozpaczliwy sygnał nie został wysłany. Przez tydzień nikt nie zgłosił naszego zaginięcia. Z pierwszym brzaskiem, rekiny zaczęły podpływać. Więc stworzyliśmy małe, zwięzłe grupki miedzy sobą. Rozumiesz…to... wyglądało jak… takie czworokąty w butelce, jak... jak szyki bojowe w bitwie pod Waterloo. Gdy rekin podpływał do najbliższego marynarza, wszyscy zaczynali, no wiesz, łomotać i ryczeć, krzyczeć jak zwierzęta, uderzać rękami w wodę... i rekiny czasami odpływały... Jednak nie zawsze... Niekiedy rekin patrzał wprost na ciebie. Zaglądał prosto w twoje oczy. Wiesz jaki jest rekin... ma... pozbawione życia, martwe oczy- jak czarne oczy lalki. Kiedy podpływa do ciebie, wydaje ci się, że nie żyje, dopóki ciebie nie chwyci szczękami. Wtedy w te czarne oczy nagle wstępuje życie. A potem… potem słyszysz przerażający rozpaczliwy krzyk, a błękit wody przemienia się w krwistą czerwień i pomimo całego tego ujadania, jazgotu i wrzasku podpływają i rozrywają cię na kawałki. Przed końcem świtu straciliśmy stu ludzi. Nie wiem ile tam było rekinów... może z tysiąc. Zabijały średnio sześciu ludzi na godzinę. W czwartek rano, szeryfie, natknąłem się na mojego przyjaciela, Herbie Robinsona z Cleveland. Baseballista, na statku bosman. Myślałem, że spał. Sięgnąłem ręką żeby go obudzić... A on zakołysał się jak boja. Odwrócił spodem do góry. To był jego koniec.... pożarty od pasa w dół...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW