Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Opowiadania absurdalne: Pomocna dłoń
dodano 05.02.2007
Wracałem właśnie z zakupami z osiedlowego sklepu, gdy zauważyłem na środku chodnika czyjąś porzuconą rękę. Leżała sobie na betonie opuszczona i samotna, z dłonią schowaną w rękawiczce z wełny. Ręka była zadbana, raczej męska niż damska, bez biżuterii. Żałuję trochę, że nie lewa, bo może bym zyskał zegarek, a tak co?
- Eureka! - krzyknąłem. Najlepszą bronią na kobiety są kwiaty i postawa romantycznego gamonia. Wygrzebałem ze starej skarbonki kilka zaskórniaków i wybiegłem do kwiaciarni. Tuż przed przyjściem żony wymyłem dokładnie rękę, poobcinałem jej paznokcie, wykremowałem dłoń i schowałem z kwiatami na balkonie. Na mój znak miała wejść z naręczem goździków i wręczyć je mojej małżonce.
Krystyna przyszła jakaś podenerwowana z pracy:
- Znów nie miałam gdzie rąk włożyć. Tyle pracy - narzekała, ale na widok ziemniaczków z kwaśnym mlekiem na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech.
- Kochanie… - zacząłem nieśmiało. - Co byś powiedziała, gdyby z nami, tutaj razem - plątałem się jak uczniak.
- O co ci chodzi? Żadnego wypadu na ryby w tą sobotę. Przecież wiesz, że mamusia przyjeżdża.
- Nie chodzi o ryby…
- Dobra, dobra, ja tam już wiem o co chodzi jak przybierasz taką minę i zaczynasz się jąkać.
- Nic nie rozumiesz Krystyno - rzekłem dobitnie i tupnąłem nogą. To był umówiony znak. Drzwi balkonowe otworzyły się, a w nich pojawiła się ręka z bukietem kwiatów, wyciągnięta w stronę mojej żony.
Gdy Krysia zobaczyła rączkę z wrażenia zadławiła się ziemniakiem i zaczęła błyskawicznie sinieć na twarzy, wykonując rękami jakieś nieskoordynowane ruchy. Na szczęście pomocna dłoń była w pobliżu i klepnięciem w plecy uratowała moją żonę od niechybnej śmierci. Krystyna z wrażenia usiadła na podłodze.
- Co, co to!? Jezu Stefan, co to ma znaczyć?
- Kochanie, właśnie chciałem Ci wyjaśnić, nie denerwuj się. To jest ręka, która od dzisiaj z nami zamieszka.
- Co?! O czym ty mówisz? Jaka ręka?
- Ręka. Normalna. Prawa. - wyjaśniałem delikatnie. -Znajda, znaczy się. Będzie z nami mieszkać od dzisiaj i pomagać nam we wszystkim.
- Ty chyba oszalałeś, Stefan! - Krystyna porwała ze stołu „Twoje Imperium” i ostentacyjnie zamknęła się w swoim pokoju. To nie wróżyło nic dobrego. Na tyle, na ile znałem moją żonę wiedziałem, że jest zła. Bardzo zła. Popatrzyłem na rękę, ale ta tylko wzruszyła ramieniem. Cóż robić? Poczekamy.
Po trzech godzinach zapukałem do Krysi.
- Kochanie, mam dla Ciebie filiżankę herbaty - Cisza. Delikatnie nacisnąłem na klamkę, Krystyna siedziała na wersalce i robiła na drutach. - Kotku, zaparzyłem herbatkę dla Ciebie, może się napijesz? – rzekłem najsłodziej jak potrafiłem. Popatrzyła na mnie spod okularów nie przestawiając robić na drutach. Znałem aż za dobrze ten wzrok. - Krysiu, słońce, dlaczego się denerwujesz, ta rączka jest naprawdę miła i przydatna. Pomogła mi w zakupach i obiedzie, pozmywała naczynia, nie hałasuje, nie brudzi. Przecież jej nie wyrzucimy na taki mróz? (próbowałem wziąć ją na litość) Jeśli Ci się nie spodoba, to ją oddamy.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW