Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Czekanie na "onych"
dodano 30.05.2010
Czy możliwa jest demokracja bez demokratów? Wygląda na to, że tak. Nazywa się toto demokratura, charakteryzuje przewagą zaufania nad kontrolą.
Bardzo dobrze – choć o innym poziomie zagrożenia – pisze o tym Philip Zimbardo w wydanej kilka miesięcy temu książce „Efekt Lucyfera”. Bohaterowie są wyjątkami. I – wbrew utartym poglądom – wcale nie „mają dobrze”. Przeciętny człowiek w sytuacji zagrożenia, czy tylko nacisku autorytetów, reaguje inaczej. Najczęściej tym autorytetom ulega. Doskonałym przykładem był powtórzony niedawno przez francuską telewizję eksperyment Milgrama, w którym ludzie porażali prądem zupełnie sobie nieznanych „nieudaczników”, dlatego tylko, że ci ostatni nie czynili dostatecznie dużych „postępów w nauce”. I robili to ludzie „uczciwi” i„sprawiedliwi”. Tylko niewielu zastrajkowało i odmówiło wykonania polecenia. Mimo, że nic nikomu z tytułu odmowy nękania „uczniów” nie groziło. To „bohaterstwo” nic nie kosztowało.
Wspomniane eksperymenty nie są, być może, powszechnie znane, ale działanie autorytetów – mimo, że rzadko tak jasno artykułowane – znane jest powszechnie. Nieważne, czy nazwiemy to społeczną inercją, tradycją, zacofaniem społecznym (por. znakomity portret w „Konopielce”) czy też wykombinujemy jakąś nowa nazwę. To jest. Widać to dobitnie po ilości rezygnacji ze stanowisk kierowniczych czy tylko „reprezentacyjnych”. Przeciętny „człowiek władzy” szuka winnych wśród wspomnianych wyżej „onych”. Wiemy to wszyscy z autopsji. I nie to jest naszym problemem. Kłopot w tym, że wiedząc o tym powtarzamy kolejny raz tę samą komedię. Wybieramy „nowych” ludzi, którzy okazują się tak samo pożytecznymi jak ich poprzednicy. I zamiast patrzeć im na ręce, a co najmniej przypominać, że taka np. powódź może się powtórzyć wierzymy, że właśnie oni, ci nasi nowi wybrańcy załatwią rzecz za nas. Wierzymy w ich „oddanie sprawie”, gotowość do poświęcenia własnej pozycji, odwagę, nieskazitelność i podobnie górnolotnie brzmiące, ale puste określenia. Może warto w końcu zrozumieć, że ten wizerunek nie jest prawdziwy (nb. ilu z nas, tak uczciwie, uznałoby siebie za zdolnych do rezygnacji z jakichś dóbr czy przywilejów „dla dobra wspólnego”?) i zamiast władzy wierzyć zacząć ją realnie kontrolować? Demokracja przedstawicielska ma swoje naturalne ograniczenia. Wspomniane wyżej nie są ani jedynymi, ani najważniejszymi. Najważniejszym jest to, że demokracja bez demokratów nie istnieje.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW