Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Młoda i ja
dodano 21.03.2007
To nic, że na dworze szaro, nijako. To nic, że o takich chorych porach wstają chyba tylko ci, którzy muszą i nieprzytomnie zakochani. To nic wreszcie, że ja sam położyłem się, do cholery, trzy godziny temu...
- Musimy zarabiać pieniążki córeczko, bo niestety tak to wszystko jest poukładane. Jeśli nie ma pieniążków, nie ma też nic innego. Nie ma lodów, lizaków, nowych ubranek ... – Sam nie wierzę, że to mówię, ale zdaje się że proza życia każdego, najbardziej nawet zatwardziałego idealistę, sprowadzi wprost na twardę glebę codzienności. I tak oto odnoszę moje małe, ohydne zwycięstwo, przekazując własnemu dziecku prawdy, w które jeszcze nie tak dawno sam nie chciałem wierzyć. Dziecko milknie a ja zastanawiam się, czy aby nie przesadziłem. Przesadziłem. Uciszyłem ją ale czy aby na pewno tak, jakby życzył sobie schowany gdzieś głęboko, wcale nie tak odległy, ktoś równie mały jak ta moja młoda ?
Moje zwycięstwo (na szczęście) nie jest jednak trwałe. Znów świeży entuzjazm bierze górę nad stetryczałymi prawdami tego świata. Wielkie niebieskie oczy patrzą niesamowicie poważnie.
- Tatusiu, czy wszyscy ludzie muszą jeść ?
- Oczywiście kochanie.
- I dlatego muszą mieć pieniążki ? Żeby kupić jedzenie ?
- Tak.
- Czemu ?
- ..............
Koniec trasy. Egzekucja odroczona.
18.00 i później.
Myśli uczesane
Świat młodej nie składa się oczywiście wyłącznie z jedzenia, placu zabaw, jeżdżenia autobusem i zadawania pytań. To tysiące, jeśli nie setki tysięcy malutkich zdarzeń, które poukładane w jakiś pokrętny wzór tworzą całość. Ta całość ma na imię : Mały Człowiek.
To radość i szczęście z rzeczy małych lecz pięknych
To irytacja z rzeczy nieistotnych lecz wkurzających.
To smutek z rzeczy oczywistych lecz nieuniknionych.
I tak dalej.
Idziemy spać. Po długiej walce o rower, którym nie jeździ się po domu (jeździ się, tylko ja o tym nie wiedziałem albo zapomniałem), po kąpieli, która skończyła się urwanym prysznicem, po kolacji, która miała być pyszna a była obrzydliwa (w końcu i tak zjedliśmy pizzę) i po dobranocce, która była idiotyczna ( ja ) i cudowna ( młoda ), idziemy wreszcie spać. Mam cztery głowy, siedem rąk i nie wiem jak się nazywam ( „Tata Krzysio” oznajmiło moje dziecko, kiedy głośno to wyartykułowałem). Jeszcze tylko chwila, jeszcze zwyczajowe poklepanie lampki na dobranoc (żeby nie było jej,broń boże, smutno), jeszcze krótka walka o to, czy przykryjemy się dzisiaj kocykiem czy „kokuderką” .... i już. Młoda wtula się we mnie i ... I nagle, tak samo jak każdego dnia wieczorem przekonuję się, że gdyby nie te wszystkie małe i duże głupotki, które tak naprawdę są wielkimi i większymi mądrościami (tylko my jesteśmy zbyt zmęczeni żeby to rozróżnić) – nie byłoby mnie.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW