Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Przewodnik: Jak zniszczyć Człowieka?
dodano 27.08.2008
Przestępstwo w białych rękawiczkach to nie novum, ale w białych rękawiczkach i białym habicie to dość nietypowe połączenie. Zakon Paulinów ma w tym doświadczenie. Obracając w perzynę niewygodnych...
„Ludź” czytał dużo i dzięki temu wiedział dość dużo. Jeździł od archiwum do archiwum, od biblioteki do biblioteki. Podążając za śladami przeszłości, która go fascynowała. Zajęło mu to kilka lat, lat mrówczej pracy, która miała wydać plon obfity...
Szukając wiedzy, szukał jednocześnie siebie – swego miejsca na ziemi. Wydawało mu się, że je znalazł. Biały habit i codzienność w Bogu, z Bogiem i przy Bogu – niestety wraz z ludźmi. Nastała stałość miejsca, brak dotykalności przeszłości (tak pojmował kontakt z oryginalnymi dokumentami), czas rozmów z Kimś, ale prowadzonych w sobie.
I wszystko było ładnie.
I wszystko było pięknie.
I wszystko rozsypało się jak domek z kart (choć dosadniejsze stwierdzenie brzmi lepiej).
Najlepszy przyjaciel „Ludzia” popełnił samobójstwo za klauzury drzwiami.
„Ludź” jako pierwszy znalazł umierania ślady.
Nie pozwolono mu mówić (z tymi, z którymi uznano, że nie trzeba), a niespełna dwa tygodnie później wyrzucono. Zakon umył ręce, pozbył się osób, które mogły przypominać o winie. Tak (nie pomyliłem się w tym miejscu), o winie zwierzchników zakonnych.
Jednak rytuał musiał zostać zachowany, więc oficjalna wersja wydarzeń głosi o „zwolnieniu ze ślubów zakonnych” (przecież brzmi to o wiele lepiej niż: wyrzucić, wypie..., kopnąć w d...). „Ludź” nie zastanawiał się długo. Poszedł do swej celi, zdjął habit, zabrał pamiętnik i dowód, nałożył kurtkę i wyszedł. Nie miał tendencji do pozostawania w miejscu, gdzie jego obecność była niepożądana.
Na ulicy chłód, na ulicy „Ludź”. Oszołomiony, zagubiony, wolny. Jednak co to za wolność, gdy w kieszenie nie brzęczy nawet grosz, gdy można iść gdzie się chce, a nie wie się gdzie pójść.
Wszak wszystko co miało wartość prysło jak bańka mydlana. Ideały, nadzieje zniknęły. Z czasem obraz Boga zakryli ludzi (skałeczno-jasnogórskie elitarne śmieci) a „Ludź” trwał, odcięty od swej własności pozostawionej na Skałce.
Brzydził się postawami elity zakonnej i milczał. Czekał, bo nie miał ochoty rozmawiać z personami, które wiązał z zacieraniem śladów śmierci i bezczeszczeniem pamięci. Czekanie było jednak bezowocne. Elita nie uznała za stosowne zwrócenie mu własności wniesionej do zakonu. Nareszcie upomniał się. Nie, nie odważył się na zapukanie do klasztornej furty i zażądanie zwrotu pozostawionego mienia. Wysłał list i znów czekał.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW