Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Między słowem a ciszą
dodano 09.07.2008
Spróbuj się zatrzymać. Spójrz tam, w górę. Zajrzyj za horyzont, wytęż wzrok. Odetchnij i uwolnij myśli. Słyszysz jak szumi morze? A słyszałeś kiedyś ciszę albo brzmienie słów? Nie potrafisz? Nic dziwnego.
Wyobraź sobie, że nie ma nieba ani piekła, że nie ma krajów ani religii, niczego, za co się zabija lub umiera, a ludzie żyją wszędzie w pokoju - śpiewał w manifeście utopii John Lennon. Od 1968, roku rewolucji, prąd kontrkulturowy rozrywa skostniały Zachód, a u wielu młodych ludzi, zwłaszcza studentów, przynosi fascynację duchowością Dalekiego Wschodu. Po 40 latach, w Europie bez granic, w kapitalizmie i demokracji, w morzu poprawności politycznej i tabloidowej komercji dorasta nowe pokolenie buntowników-kontestatorów. Gdzie i przed czym uciekają tym razem?
Kiedy rok temu widziałem tłumy w sali kinowej podczas wyświetlania filmu Philipa Gröninga „Wielka cisza”, zdałem sobie sprawę jak bardzo świat przyspieszył. Dla mnie w tym pociągu zaczynało brakować miejsca, co więcej - nie było mi w nim wygodnie, doskwierał mi tłok i hałas. Więc wysiadłem. W samą porę, bo nieopodal stacji było kino, a w nim rozpoczynała się projekcja tego nadzwyczajnego dokumentu. Nie wiem, czy to przypadek sprawił, że kilka miesięcy później stanąłem przed kolejnym wyzwaniem - wycieczką w głąb własnej świadomości za sprawą filmu Grahama Colemana „Tybet: trylogia buddyjska”.
Dwa kontemplacyjne obrazy cywilizacji wschodu i zachodu, dla których międzykulturowym pomostem jest medytacja, wyciszają wzburzone myśli, uspokajają i relaksują. To brzmi niezwykle atrakcyjnie dla każdego z nas – któż nie chciałby zapanować nad chaosem we własnej głowie, zatrzymać młyn mielący setkami myśli, spraw i obowiązków? Pewnie dlatego medytacja stała się elementem kultury masowej. Ludzie zaczęli ją traktować niczym wizytę na siłowni lub aerobik. W Ameryce to spora gałąź rynkowa. Szczęśliwie obie europejskie produkcje zrywają wszelkie konotacje zarówno z tym przemysłem, jak i z popkulturą w ogóle. To znak czasów, że publiczność tych filmów jest niezwykle liczna.
Będąc pod wrażeniem „Wielkiej ciszy” wybrałem się do Zakonu Dominikanów. Chciałem dowiedzieć się, czym jest powołanie. To przede wszystkim Boża zasługa – usłyszałem od zakonnika. Z powołaniem jest jak z małżeństwem – świadomie składamy śluby, przysięgamy wierność z przekonaniem, że tak chcemy spędzić resztę życia. Ale dlaczego ludzie wybierają zakony z tak surową regułą, z jaką mamy do czynienia np. w Zakonie Kartuzów? Uciekają przed czymś? - To nie tylko ucieczka przed medialnym zgiełkiem, szumem w stronę ciszy i medytacji, ale przede wszystkim obranie drogi życiowej. Za tym wszystkim stoi Bóg.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW