Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jak zawiodłem pewną damę
dodano 25.05.2009
Mimo szczerych chęci, prób i usiłowań, zwyczajnie nie dałem rady.
Przechadzałem się onegdaj w okolicach Starego Miasta. Popołudnie było słoneczne, a warszawskie powietrze odzyskiwało swą legendarną, balsamiczną woń, w miarę gdy smog wolno unosił się do góry. Na Podwalu, nieopodal pomnika Kilińskiego, zwróciła moją uwagę grupka rozświergotanych, rozgestykulowanych, zachowujących się jak stadko zakochanych nastolatek, zacnych dam, w wieku, bardzo łagodnie to ujmując, mocno trolejbusowym.
Nagle jedna z nich, zauważywszy mnie, z zadziwiającą lekkością i rozświetlającym ją uśmiechem podbiegła, wcisnęła do ręki barwną ulotkę i przepełnionym entuzjazmem głosem, z jakby lekko matczyną dumą zawołała: "to nasz Michaś, musi pan, ale to koniecznie musi pan na niego zagłosować". Mimika jej starannie i gustownie umalowanej twarzy, w pełni popierała wyrażoną werbalnie sugestię, a pełne żaru i wiary, z niewielką chyba nawet nutą zakochania, oczy, wyrażały rewolucyjną wręcz siłę woli i przekonania o słuszności sprawy.
Podziękowałem, mam nadzieję, z wystarczającą szarmancją i nie składając żadnych wiążących obietnic, pożegnałem, starając ze wszystkich sił sprawiać wrażenie, iż wzywają mnie niezwykle ważne i niecierpiące zwłoki sprawy. Ulotkę na wszelki wypadek ukryłem w kieszeni, gdyż jawne manifestowanie się z jakowymś, nie znanej mi polityczno-społecznej orientacji Michasiem, w zapadającym zmroku i wypełnionych obficie młodzieżą uliczkach, może spowodować nieprzewidziane, możliwe, że zakończone nawet rękoczynami, reperkusje.
Gdy już w domu postanowiłem zapoznać się z, w tak nieoczekiwany i miły sposób, otrzymaną ulotką stwierdziłem, że moje obawy co do ewentualnej reakcji młodzieży nie były płonne, a rozsądek i przezorność wieku dojrzałego, najprawdopodobniej uchroniły mnie przed niechybnie niemiłymi ekscesami.
Umieszczony w centralnym miejscu biało-czerwony napis informował bowiem, iż jest to propagandowy materiał wyborczy polsko europejskiego Kamińskiego, a na niesamowicie wyretuszowanej fotografii obok, z trudem rozpoznałem najsłynniejszego, bodajże, spin doktora z okolic prezydenckiej kancelarii.
Wpatrując się w szeroko otwarte i z wręcz szwejkowską szczerością i niewinnością spoglądające na mnie zza modnych okularów oczy, zastanowiłem nawet przez chwilę, czy to nie jakaś reklama nowych specyfików korygujących i odmładzających fizjonomię, bowiem twarz pana Kamińskiego, widzianego uprzednio "na żywo", jawiła mi się w zupełnie innych barwach, fakturze i tonacji.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW