Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Postarajmy się lepiej układać nasze stosunki
dodano 27.05.2010
Wywiad z profesorem Jurijem T. Glazunowem
Mikołaj Czuba: – Panie profesorze skąd pan pochodzi?
Jurij T. Glazunow: - Jestem czystej krwi Rosjaninem. Moi rodzice urodzili się w wioskach pod Suzdalem, niewielkim miasteczku położonym ponad 200 kilometrów na północny wschód od Moskwy w obwodzie Władimirskim. Moi rodzice urodzili się przed rewolucją. Po rewolucji najzwyczajniej w świecie szukali sobie miejsca w świecie i w ten sposób znaleźli się w Iwanowie. Mój ojciec był księgowym i szukał miejsca gdzie będą najdogodniejsze warunki życia jednak wszędzie były kiepskie. Rodzice nie byli bogaci i nie byli rozkułaczani ponieważ nie było im czego zabierać. Przed wojną w ZSRR próbowano zagospodarować daleki wschód. Nie było tam niczego oprócz tajgi. Zaczęto zapraszać obywateli Rosji, którzy chcieliby tam pojechać – nazywało się to werbunkiem. W zamian oferowano lepsze warunki życia; wyższe pensje, mieszkania itd. W ten sposób najpierw mój ojciec, a później matka znaleźli się w Chabarowsku. Tam się urządzili i tam ja się urodziłem. Widziałem to miasto, ale byłem zbyt mały i nie pamiętam niczego, choć właśnie tam się urodziłem. Moja mała ojczyzna – ziemia Suzdalska – to jest prawdziwa Rosja. Ziemie niebogate, ale ludzie pracowici…
Wkrótce zaczęła się wojna. Mojego ojca z Chabarowska zabrano na front i wtedy właśnie ja się urodziłem. Przed wojną sklepy w Chabarowsku były dobrze zaopatrzone. Kiedy tylko zaczęła się wojna wszystko od razu zniknęło z półek. Matka mówiła mi, że żywiono te kobiety, które miały niemowlęta jednak trzeba było chodzić daleko pod górę do stołówki. Jak wracała do domu z powrotem to była zmęczona i głodna. Postanowiła wracać skąd przyjechała. Wróciliśmy do wioski mojej babci. Tam przeżyłem wojnę, choć oczywiście nie pamiętam tego dokładnie. Pamiętam jedynie urywki. Na szczęście ziemie na wschód od Moskwy nie znalazły się pod okupacją. Ojciec wrócił do domu w 1945 roku cały i zdrowy. Znowu byliśmy razem, choć bez mieszkania, bez środków do życia. Trzeba się było urządzać na nowo. Wkrótce po wypędzeniu Niemców z Kaliningradu rozpoczęło się zasiedlanie tych terenów przez Rosjan. Mój ojciec tam pojechał. Rozpoczął pracę jako księgowy w przedsiębiorstwie, które obsługiwało okoliczne kołchozy wynajmując traktory, kombajny i inne maszyny. Ojciec organizował te usługi. Dużo podróżował i nigdy długo nie mieszkaliśmy w jednym miejscu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW