Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Daj mi spokój
dodano 27.11.2007
Historia prawdziwa, tak przynajmniej mnie zapewniał starszy pan. Opowiadający ją z nieustanym uśmiechem na twarzy z lekka się tylko irytując, gdy co kilka minut musiał mnie zapewniać o jej zgodności z rzeczywistością. A może to sen był...
- Dobry jesteś, czym się zajmujesz?
- Pisaniem, słowa mnie lubią, przyklejają się niczym pierwszy listopadowy śnieg, a mi nie pozostaje nic innego jak zeskrobać ów biały, delikatny opad i ulepić słownego bałwana.
- Mam brać za dobrą monetę twoje słowa, zawierzyć, że po dzisiejszej nocy, jutro zadzwonisz do mnie wzorem prawdziwego gentlemana i zaprosisz do wykwintnej restauracji?
- Owszem, jednakże musisz znać prawdę: zatelefonuje tylko raz, tuż przed 12, jeśli nie odbierzesz, więcej mnie nie zobaczysz, nie usłyszysz.
- Dlaczego?
- Pragnę dowiedzieć się ostatecznie: czy człowiek jest taki słaby, czy też przeciwieństwa losu tak silne, czy jesteśmy bezradnymi wobec swojego przeznaczenia, nieuchronności zdarzeń ofiarami czasu i własnych uczuć...
Błysk w oczach Pauli zwiastował iskierkę nadziei, która zaczęła tlić się powolnym ogniem miłości, a usta pociągnięte czerwoną szminką wypowiedziały tylko jedno słowo:
- Dobrze.
Nazajutrz fatum wprawiło w ruch swoją doskonałą maszynerię, tak mógłby powiedzieć ktoś znający sens wszechświata, wierzący w koincydencję małych, niezauważalnych na pozór trybików, które oglądane z lotu ptaka tworzą coś, co my ludzie określamy jako zbieg okoliczności. Ktoś inny oznajmiłby, że to my swoimi decyzjami, działaniami, zaniechaniami itp. jesteśmy w 100% odpowiedzialni za to, co się dzieje lub zdarzyć może, że Bóg, los to tania wymówka stanowiąca nieistotne tło w dziejach ludzkich żyć. Patrząc w las, należy zauważyć drzewa, bo nic innego tam nie ma... Budząc się tuż przed 12, Paula Buntowniczka niezdarnym ruchem ręki wprawiła w ruch swój telefon komórkowy znajdujący się na stoliku, niechybnie roztrzaskując go na drewnianej podłodze. A kot Pauli, Figo, zaledwie ciut wcześniej, gdy nie wiedziała jeszcze, ile będzie kosztować jej nieprzemyślany manewr, wyprężył się i skoczył na szafkę, poruszając puszystym ogonem wazon, nie tyle pełen pachnących kwiatów, co wypełniony w jednej czwartej wodą, która lada moment miała wylać się zwartym strumieniem na komórkę dotykającą już w niedelikatny sposób posadzki, przy przeraźliwie nieprzyjemnym okrzyku Buntowniczki, która zdała się w mig pojąć powagę całej sytuacji:
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW