Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Beksiński po robocie
dodano 04.05.2009
Wywiad z Piotrem Dmochowskim przyjacielem, propagatorem i wielkim entuzjastą Z.Beksińskiego
Piotr Dmochowski/ - Beksiński był zawsze samotnikiem, który ani z ludźmi ani z trendami kulturalnym się nie łączył. Miał małą grupę przyjaciół, z którymi lubił rozmawiać, ale nie mieszał się ani do życia politycznego ani do życia kulturalnego. Jego własna żona wystarczała mu zupełnie jako cały świat. Toteż prawie wcale nie wychodził ze swego maleńkiego mieszkania i choć narzekał stale na ciasnotę to tam czul się najlepiej i najbezpieczniej. Ironia chciała, że właśnie w tym bezpiecznym gnieździe, które nareszcie poszerzył, tak, iż można się było w nim swobodnie poruszać i które obwarował domofonem, kamerą przed wejściem i opancerzonymi drzwiami wejściowymi zginął tragicznie.
Poglądy polityczne miał bardzo niewyraźne. Pogardzał komunizmem, ale nie chwalił żadnego ustroju i widział ich wszystkich wady. Nie udzielał się publicznie, a jedynie czytał gazety i oglądał telewizję. Z tym, że oglądał nie informacje telewizyjne a raczej głupie amerykańskie filmy, przy których nie musiał się ani skupiać ani niczego analizować. Nigdy nie udało mi się go wyciągnąć na obiad do jakiejś restauracji i tylko dwukrotnie poszedł ze mną do Muzeum Narodowego gdzie, jak twierdził, nigdy przedtem nie był.
Mimo iż odcięty od świata, był to człowiek o niezwykłym umyśle, znakomitej pamięci i wielkim oczytaniu. Za młodu pasjonował się ciemną magią, szamanami, tarotem, naukami dalekiego wschodu również i psychoanalizą, psychiatrią oraz psychologią. Był w tych dziedzinach nie do pobicia i potrafił o nich mówić nie tylko w szalenie interesujący sposób, ale i z wielkim znawstwem.
Gdy mówił, uśmiechał się bardzo często i żartował wzbudzając u słuchaczy homeryckie wybuchy śmiechu, bo był wyjątkowo dowcipny.
J.W./ - Proszę przybliżyć historię promocji Beksińskiego podczas pierwszej wystawy i jak to się skończyło dla Pana jako miłośnika sztuki. Ile trwały przygotowania, jak wystawa była przyjęta, jakie miał Pan wyobrażenia o promowaniu polskiego artysty w świecie zachodnim, jak patrzył na to sam malarz?
Piotr Dmochowski/ - Zabierając się do promocji Beksińskiego nie miałem najmniejszego pojęcia jak się to robi i na czym to polega. Byłem tylko święcie przekonany, że znalazłem największy diament na świecie i że każdy oczywiście, kto to zobaczy wybuchnie zachwytem. Cała sprawa wydawała mi się ewidentna i nie miałem cienia wątpliwości, że świat wstanie z krzeseł i zacznie nam bić brawo.
Toteż pierwszą wystawę organizowałem z wielkim rozmachem i starannością zadłużając się w banku z każdym dniem bardziej. A to katalog, a to ramy jak najwspanialsze, a to reklama w pismach artystycznych, a to specjalne światła w galerii etc., etc. Przez prawie dwa lata przygotowywałem tę wystawę zważając na każdy detal i podpatrując jak to robią muzea i galerie.
Na koniec wystawiłem tak absurdalnie wysokie ceny na kilka zaledwie obrazów (inne wyłączyłem ze sprzedaży, bo chciałem je sobie zatrzymać), że nikt niczego nie kupił, a ja obudziłem się z mego snu „z ręką w nocniku”. Po prostu pozostałem bez grosza i z ponad milionem franków długów w banku.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW