Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Beksiński po robocie
dodano 04.05.2009
Wywiad z Piotrem Dmochowskim przyjacielem, propagatorem i wielkim entuzjastą Z.Beksińskiego
Na tę klęskę Beksiński zareagował bardzo nieprzychylnie, bo sądził, że ona go tylko ośmieszyła w Polsce. Sądził też, że ja natychmiast zrezygnuje z przedsięwzięcia i że tym samym on odzyska wolność. Otóż, ja nie dałem za wygraną, co go tylko poirytowało, bo miał już dość wysłuchiwania ode mnie jak to we Francji na niego wybrzydzają i jak to znowu narażam go na śmieszność proponując jego prace tutejszym muzeom sztuki nowoczesnej. Miał on, bowiem ogromną dozę realizmu i jasności spojrzenia, której ja nie miałem i wiedział, że jego malarstwo nie może się podobać tym, którzy decydują o zachodnio europejskiej kulturze, tym, którzy wychowali się na Picasso czy na Matisie. Dlatego też do końca życia nie wierzył, że mi cokolwiek, z moich stale ponawianych prób wyjdzie i to do tego stopnia, że cały swój dorobek zostawił swej małej mieścinie, Sanokowi, gdzie się urodził 24 II 1929 roku, a nie mnie, ani żadnemu większemu muzeum. Do końca był sceptyczny i nie wierzył, że komukolwiek uda się go uczynić WIELKIM MALARZEM znanym na cały świat. Wolał małe, ale pewne i to właśnie zapewniał mu Sanok.
Nie podejrzewał jednak wielkiej mocy Internetu. O ile żadne francuskie muzeum nie chciało palcem kiwnąć, by go dać poznać tysiącom ludzi, o tyle zrobił to Internet. Dziś, dzięki mojej stronie internetowej, jak również dzięki dziesiątkom innych stron internetowych, które pokazują jego prace Beksiński jest znany na całym świecie i to lepiej niż byłby wystawiony w Luwrze.
J.W./ - Dlaczego, to, co wydaje się nam za bezdyskusyjnie reprezentatywne jako nośnik polskiej kultury, myślę o obrazach Beksińskiego, nie może zdobyć należytego uznania w świecie? Współczesne galerie na świecie nie zabiegają o obrazy Beksińskiego, jak Pan uważa, dlaczego tak się dzieje? Czy to kwestia mody czy raczej aury po „Beksińskim”, z którego zrobiono za sprawą pop-kultury np.:„horrorystę” szkodząc mu tym samym?
Piotr Dmochowski/ -Tak naprawdę, to mogę się tego tylko domyślać, bo jeśli Pan czytał moją książkę „Zmagania o Beksińskiego”, to Pan wie, że choć napisałem do DZIESIĄTEK galerii na świecie i nie dostałem ŻADNEJ, nawet odmownej odpowiedzi. Natomiast kilka galerii belgijskich amerykańskich i francuskich odwiedziłem sam i tam w rozmowie dostałem fragmenty odpowiedzi, które później posklejałem w całość.
Tak wiec zarzucano mu: „tani horror”, zarzucano mu zbyt staranny warsztat, zarzucano mu „anegdotyczność”, zarzucano mu, że przypomina denne okładki książek „science fiction” płodzone głównie przez Siudmaka, zarzucano mu, że tak już malowano dawniej i nie ma, co do tego wracać, zarzucano mu, że tego nikt nie kupi, bo to tchnie śmiercią i straszy i wreszcie zarzucano mu (i tu się godzę), że go nie ma na miejscu tak, by sobie wytworzyć tu (w Paryżu) grupę przyjaciół i żeby ci przyjaciele promowali go ze swej strony, żeby pozbył się swego chorobliwego lęku przed światem, zaczął sam podróżować i nauczył się obcych języków, by pisał, dawał wywiady nie tylko polskiej prasie, ale i prasie poza granicami... I tak dalej.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW