Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Tragiczny finał wyjazdu rodziców za granicę
dodano 12.07.2008
Codziennie jesteśmy informowani o tragicznych wypadkach. A to zasypanie górników w kopalni, a to katastrofa autobusu albo samolotu, a to zadźganie, zastrzelenie, uduszenie.
Znaczenie wyrazu "tragiczny" jest w naszym języku ugruntowane, także poprzez historię - tragiczny Wrzesień, tragiczne losy wywiezionych na Kresy. Także na świecie - kolejna tragedia w Iraku, tragiczne trzęsienie ziemi w Chinach.
Cóż nam przychodzi do głowy, kiedy czytamy tytuł "Tragiczny finał wyjazdu rodziców za granicę"? Wszystko co najgorsze? Że podczas nieobecności pryncypałów, latorośle śmiertelnie się zaczadziły, zaćpały, zapiły albo utonęły w sadzawce lub zostały zamordowane przez złodziei lub pedofilów? Nic podobnego - Interia (także "Gazeta Wrocławska") 3 lipca 2008 donoszą -
"Rodzice sześciorga dzieci przebywali za granicą, podczas gdy ich pociechy o mało nie umarły z głodu. Matka wyjechała do męża tylko na kilka dni. 14-letnia Iza przestała jeść z tęsknoty za rodzicami. Była wycieńczona, bo musiała się opiekować swoim rodzeństwem. Bliską głodowej śmierci dziewczynkę znalazł szkolny pedagog".
Od lat narzekamy, że jedno koło jest zepsute, zamiast cieszyć się, że trzy prawidłowo się kręcą... Zamiast "Tragiczny finał wyjazdu rodziców za granicę", nie lepiej - "Szczęśliwy finał wyjazdu rodziców za granicę"? Albo (przesadne nawiązanie do pozaziemskich sił) - "Cudem ocalałe dzieciaki!". Polacy, znajdujemy wszędzie dziury w całym! Przecież opisana historia nie zakończyła się tragedią. Czyżby znaczenie słów zmieniło sens? Wszak opisane wydarzenie (wyjazd matki z dzieckiem do ojca przebywającego z dala od domu) to typowe społeczne zjawisko od obalenia komuny. W USA to normalka, że rodzice wyjeżdżają w podróże zostawiając świadomie albo i nie (film "Kevin sam w domu") część rodziny. A przecież mama zostawiła ciocię i najstarszą córkę (14 lat!).
Owszem, dzisiejsza młodzież jest nie tylko słabiej rozwinięta fizycznie (poza sterydowym chowem) niż średniowieczne dziewuchy zdrowe niczym rzepy i kawalery, co to niedźwiedzie duszą, ale również w sferze emocjonalnej dziatwa jest delikatna - z przejęcia nie potrafi przygotować posiłku nawet z chińskiej torebki zupkowej. A skorzystać z telefonu potrafi? Może młodzież cały czas nie odchodziła od komputera? Żarty żartami; owszem opisany przypadek jest rzadki, ale skoro miał miejsce, to przecież jest faktem (jeśli tylko rzetelnie dziennikarz opisał sprawę), zatem nie ciągnijmy sobie łacha z mało samodzielnych dzieci, bo przecież nie wiadomo, w jaki sposób zachowałyby się miliony innych dzieci. Nie każdy przechodzi twardą szkołę życia, a nawet szkołę przeżycia (choćby pana Pałkiewicza). Mamy surwiwal militarny (wojskowy), surwiwal zielony (na łonie przyrody) i właśnie surwiwal miejski (pośród budynków, w szczególności wśród czterech ścian). Może by się przydały szkolne kursy ze smażenia jajecznicy i duszenia kurczęcia (choćby tylko w sosie własnym)?
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW