Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Trochę magii.
dodano 23.12.2006
Dzień dobry przyjacielu, dzień dobry... Chciałbym się z Tobą czymś podzielić. Czymś o wiele bardziej osobistym,
ZATRZYMAJ SIĘ! Zauważ siebie, zauważ świat, zauważ swoją z nim relację. Kiedy się zatrzymujesz, maszyna umiera, bo jej istnieniem jest ciągła, rozpaczliwa, aktywność, która odcina Cię od samego siebie. Tak narodzisz się na nowo.
I
To wydaje się tak dziwne i trudne do uwierzenia, gdy odwracam się i uświadamiam sobie, że to już blisko dwadzieścia lat od dnia, gdy w pewnym portowym mieście poznałem mego magicznego mentora, mego mistrza Merlina i zostałem uczniem czarnoksiężnika. Gdyby wówczas zbadał mnie psychiatra, bez wątpienia określiłby mój stan jako ostrą schizofrenię paranoidalną. Pewien rodzaj napięcia, neurozy jest (jak twierdzi chociażby T. S. Eliot) konieczny dla wszelkiej twórczości, a bycie prawdziwie magicznym, to bycie prawdziwie twórczym - w każdym akcie Woli.
Żyłem w mieście, w świecie niczym z sennego koszmaru. Długo potem nie potrafiłem rozróżnić, co było rzeczywistością, a co halucynacją. Aż zacząłem rozumieć, że nie ma to znaczenia. Rzeczywistość magiczna rządzi się swoimi prawami. Gdy czegoś doświadczasz, to po prostu jest. Rzeczywiste czy nie - po prostu jest. Bo w co możemy wierzyć i ufać, jeśli nie w nasze własne, bezpośrednie doświadczenie.
Ani ja, ani nikt kogo znam nie doświadczył realności kwarków, lotu na księżyc ani Gabinetu Owalnego w Białym Domu. A każe mi się w to wszystko wierzyć i gdybym negował którąkolwiek z tych rzeczy zostanę nazwany głupcem i szaleńcem przez ludzi którzy, istnienie ich przyjmują „na wiarę”. To absurd! Jeżeli do tego nieodpowiednim osobom opowiem o moich przeżyciach w światach magii i wizji, spotykanych przeze mnie bogach i demonach (czyli o tym czego doświadczyłem) - to bez wątpienia zostanę uznany za wariata. Co ma tę dobrą stronę, że będąc poza społeczeństwem, będę mógł żyć w zgodzie z własną duszą, a tę złą, że mogę zostać zapakowany w kaftan, nafaszerowany prochami, poddany lobotomii... Trzeba bardzo uważać komu i w jaki sposób opowiadamy o naszych doświadczeniach, bo możemy wygadać sobie śmierć ducha.
Istotą rytów inicjacyjnych jest doprowadzenie do sytuacji skrajnej, wytrącenie umysłu z rutyny. Taki sam efekt może dać zarówno deprywacja sensoryczna, jak skrajny nadmiar bodźców, przekraczający wytrzymałość stres, doświadczenia terminalne. Pobudzenie i hamowanie. Doprowadzenie się do stanu w którym jesteś gotów uwierzyć we wszystko, nawet w to, że księżyc jest zbudowany z zielonego sera.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW