Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Refundacja testów na ojcostwo
dodano 19.03.2010
Dlaczego każdy, kto miałby zostać formalnie uznany za ojca, wcześniej powinien zostać poddany testom DNA. Dlaczego powinno się to odbywać na koszt państwa. Tego oraz paru faktów na temat wrobień w ojcostwo dowiesz się Czytelniku z niniejszego artykułu.
Ostatnio przez Polskę przetoczyła się burza wokół refundacji zabiegów in vitro. Jak zwykle w takich sytuacjach coś, co dotyczy zarówno mężczyzn jak i kobiet, nie bardziej matek niż ojców, zostało zdominowane przez stękania na temat tzw. "praw kobiet". Tymczasem ta wspólna mężczyznom i kobietom kwestia jest nie bardziej ważna niż inna, dotycząca głównie mężczyzn (kobiet jedynie co poniektórych i tylko w rolach czarnych charakterów).
Nie zrozum mnie źle Czytelniku, nie mam nic przeciwko samemu in vitro, dla mnie samego, po chemioterapii, jest to jedyna możliwość dochowania się potomstwa (czy w takim razie moje prawa są „prawami kobiet”?). Nie mam nawet zbyt wiele przeciwko refundacji tej metody (a kiedy mam, bo chodzi przecież o pieniądze podatnika, to wbrew własnym interesom, bo przecież ja na takiej refundacji bym zarobił). A jednak jest zasadnicza różnica między refundacją in vitro a refundacją testów na ojcostwo, która sprawia, że do tej drugiej usługi mężczyźni mają znacznie większe prawo niż pary do pierwszej z tych usług.
Kiedy rozmawia się z kobietami na temat testów na ojcostwo, wybuchają one furią… Od razu biorą je za metodę na sprawdzanie lojalności partnerki. Zarazem zabawne jak i przerażające jest obserwowanie tej furii, bo co by się tym paniom stało, gdyby mężczyźni wiedzieli, czy są ojcami ich dzieci, zamiast wierzyli, że nimi są? Kobiety pytają, "z jakiej racji badać coś wobec czego nie ma podejrzeń". Jest to zupełne odwrócenie kwestii (głodnemu chleb na myśli...), bo w testowaniu pokrewieństwa nie chodzi o znajdowanie niewiernej żony (kobiety zawsze myślą, że w całym świecie zawsze chodzi tylko o nie) ani o udowodnienie, że nie jest się ojcem dziecka, ale o udowodnienie danej osobie, że tym ojcem dziecka właśnie się jest.
I to właśnie różni refundację testów na ojcostwo od chociażby refundacji in vitro. Państwo ze swojej mocy nadaje rodzicom, w tym ojcom, pewne prawa i nakłada na nich pewne obowiązki, bardzo szerokie i uciążliwe obowiązki, powinno więc potrafić udowodnić, kto w danym wypadku ojcem jest.
Tak się faktycznie dzieje, państwo dowodzi rzetelnie, kto jest ojcem danego dziecka, ale tylko czasem, tylko w nielicznych wypadkach, kiedy matka dziecka jest niezamężna. Kiedy natomiast jest ona zamężna, wtedy bez żadnych dowodów za ojca dziecka uznaje się jej męża, obkładając go tym samym ciężkimi 18-24-letnimi obowiązkami wychowawczo-finansowymi. W sprawie refundacji testów na ojcostwo kwestią nie jest więc, że jakiś mąż miałby starać się za darmochę próbować udowadniać swoje niespokrewnienie z dzieckiem swojej żony (ani tym bardziej udowadniać jej niewierność), ale że państwo stara się wykpić tanim kosztem z konieczności udowodnienia pewnego istotnego faktu, który udowodnić ma ono obowiązek.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW